Choć przedstawione w środę przez GUS informacje o tempie wzrostu gospodarczego nie odbiegły zbytnio od prognoz, to nie ma co ukrywać, że były bardzo dobre. W II kwartale br. PKB wzrósł o 5,5 proc., wobec 5,2 proc. w I kwartale i 5,4 proc. oczekiwanego na rynku. Pozytywnie zaskoczył za to wzrost inwestycji, który wyniósł, aż 14,4 proc. wobec 7,4 proc. w okresie kwiecień-czerwiec. W ujęciu całościowym akumulacja brutto odpowiedziała, aż za 40 proc. wzrostu PKB. W I kwartale było to niecałe 8 proc. Minimalnie mniejsza niż w I kwartale była za to dynamika wzrostu spożycia indywidualnego (+4,9 proc. wobec +5,2 proc.). Wpływ spożycia ogółem na tempo wzrostu gospodarczego zmniejszył się do 52,7 proc. z 78,8 proc. W II kwartale podobnie jak w pierwszym kontrybucja eksportu netto do PKB była dodatnia.
W środę, tak jak tego szeroko oczekiwano, Rada Polityki Pieniężnej postanowiła utrzymać stopy procentowe w Polsce na niezmienionym poziomie. Przedstawiona wczoraj o godz. 16:00 (CET) informacja po dwudniowym posiedzeniu nie miała jednak, wbrew prognozom dużej części ekonomistów lekko jastrzębiego charakteru. Jej wydźwięk był po prostu neutralny. Rada stwierdziła bowiem, że przedstawione w ostatnim okresie dane o PKB i inflacji nie wpływają na zmianę przebiegu przyszłej inflacji, który został przedstawiony w lipcowej projekcji. Według niej wskaźnik CPI powróci do celu w końcu 2007 r. Stwierdzenie to wzmocniło rynek długu i pośrednio złotego.
Aprecjacja naszej waluty i wzrost cen obligacji byłby zapewne większy, gdyby nie ostatnie niepokojące doniesienia dotyczące finansów państwa. Zarówno Stanisław Kluza, jak i Jarosław Kaczyński cały czas, jak zaklęci powtarzają swoją mantrę o konieczności utrzymania kotwicy budżetowej na poziomie 30 mld złotych. Pytanie tylko jakim kosztem? Dzisiejsza Rzeczpospolita donosi, że premier zastanawia się nad rezygnacją z planowanej obniżki składek na ZUS.
Rynek międzynarodowy:
Notowania amerykańskiej względem euro ponownie delikatnie spadły. W pierwszej części czwartkowego handlu kurs EUR/USD wzrósł na chwilę do 1,2865 i był najwyższy od 22 sierpnia. Dziś o godz. 10:50 (CET) wynosił 1,2846. Dzień wcześniej o godz. 11:20 (CET) był on równy 1,2826.
Dolarowi po pierwsze zaszkodziły wczorajsze doniesienia z amerykańskiej gospodarki. Wzrost PKB w II kwartale wyniósł po rewizji 2,8 proc., był wyższy niż we wcześniejszych odczytach (+2,5 proc.), ale niższy od prognoz (+3,0 proc.). Dodatkowo po korekcie, minimalnie obniżono z 2,9 proc. do 2,8 proc. tempo wzrostu delatora PCE (najważniejszej z punktu widzenia Fed miary inflacji).
Po drugie przeciw walucie Stanów Zjednoczonych, a pro euro zadziałało oczekiwanie na wynik dzisiejszego (13:45 CET) posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego. Choć wszyscy analitycy są przekonani co do tego, że stopy procentowe w strefie euro pozostaną na dotychczasowym, 3,0 proc. poziomie, to liczą na to, że mające miejsce po decyzji EBC wystąpienie szefa tej instytucji będzie miało jastrzębi charakter.
Euro nie zdołały w większym stopniu zaszkodzić słabe dane z Niemiec, które napłynęły rano. Sprzedaż detaliczna w lipcu w ujęciu rocznym nie uległa zmianie, choć liczono na jej 1,8 proc. wzrost, a liczba bezrobotnych w sierpniu wzrosła o 5 tys. zamiast oczekiwanego jej spadku o 20 tys.