To więcej, niż oczekiwali analitycy, a także najlepszy wynik od stycznia, gdy odnotowaliśmy wzrost sprzedaży na poziomie 1,3 procent rok do roku. Kwietniowy wzrost sprzedaży detalicznej wcale nie oznacza jednak radykalnej poprawy nastrojów konsumentów. W kolejnych miesiącach sprzedaż będzie spadać. – Spodziewam się, że w wakacje może być niższa nawet o 6 procent – mówi Marta Petka, ekonomistka z Raiffeisen Bank Polska. – Będzie to związane między innymi z pogarszającą się sytuacją na rynku pracy i kurczeniem się naszych wynagrodzeń – dodaje.
GUS podał wczoraj, że w kwietniu wskaźnik bezrobocia spadł do 11 procent, o 0,2 punktu procentowego, w porównaniu do marca, ale to głównie efekt tzw. czynników sezonowych, czyli np. rozpoczęcia prac w budownictwie czy rolnictwie.
Kwietniowy wzrost sprzedaży detalicznej zawdzięczamy przede wszystkim świętom wielkanocnym. Zwykle w tym okresie kupujemy więcej, głównie żywności. – Gdyby nie to, sprzedaż detaliczna z pewnością by sporo spadła – uważa Marta Petka.
Wpływ kryzysu na nasze portfele widać po sprzedaży telewizorów, pralek czy mebli. W kwietniu Polacy kupili ich mniej po raz pierwszy od 2005 roku. W tej kategorii zakupy spadły w ubiegłym miesiącu o 8,8 procent w porównaniu do 2008 roku i aż o 11,9 procent w stosunku do marca.
– Sprzedaż mebli czy telewizorów jest bezpośrednio powiązana z naszymi dochodami – podkreśla Krzysztof Wołowicz, analityk z banku BPS. – Z takich zakupów zawsze rezygnujemy w pierwszej kolejności, gdy mniej zarabiamy bądź obawiamy się o swoją finansową przyszłość – tłumaczy.
Spadek sprzedaży mebli i telewizorów to również efekt zahamowania na rynku nieruchomości. Bo przecież, gdy klienci nie kupują nowych mieszkań, to musi się to automatycznie odbić na sprzedaży wyposażenia do nich.
Krzysztof Wołowicz podkreśla, że podobnie należy interpretować wysoki spadek sprzedaży nowych samochodów (-21,5 procent r./r.). Po prostu zamiast wydawać pieniądze, zaczęliśmy w większym stopniu oszczędzać, odkładając decyzje o poważniejszych zakupach na nieco pewniejsze czasy.
Dane o sprzedaży detalicznej nie będą miały większego wpływu na dzisiejszą decyzję Rady Polityki Pieniężnej w sprawie stóp procentowych. RPP pozostawi je na niezmienionym poziomie 3,75 procent. Ekonomiści podkreślają, że z ewentualnymi dalszymi obniżkami Rada będzie chciała poczekać na kolejne ważne dane makroekonomiczne, które pokażą, w jak dużym stopniu Polskę dotknęło spowolnienie gospodarcze.
To przede wszystkim prognoza inflacji na kolejne miesiące (4 procent w kwietniu), a także wzrostu produktu krajowego brutto w pierwszym kwartale, które GUS poda już w piątek. Ekonomiści przewidują, że PKB za pierwsze trzy miesiące będzie jeszcze na niewielkim plusie, około 0,5-1 procent. Ale kolejne kwartały, szczególnie drugi i trzeci, mogą być już znacznie gorsze.
– Najtrudniejszy może być drugi kwartał. Spodziewamy się spadku PKB nawet o 2,5 procent. Odbicie powinno nadejść dopiero pod koniec roku – uważa Marta Petka. Bardzo wiele zależy jednak od tego, jakie będą nastroje wśród konsumentów. Spowolnienie gospodarcze może zostać wyhamowane przez tzw. popyt wewnętrzny, czyli większe zakupy w sklepach.
Łukasz Pałka