Nic nie wyszło z próby gry pod QE3 – poniedziałkowa sesja w Nowym Jorku zamiast zdecydowanych wzrostów z otwarcia zakończyła się tylko neutralnie. Rynkiem rządzą teraz spekulacje, a inwestorzy wciąż nie wiedzą, jak wycenić coraz większą niepewność.
Giełdowy poranek na Wall Street przyniósł silne wzrosty. Dow Jones na otwarciu zyskał 1,8%, czyli równe 200 punktów. Na rynku pojawili się tzw. łowcy okazji – czyli inwestorzy, dla których akcje przecenione po sierpniowym krachu jawią się jako okazja inwestycyjna. Tyle że indeks S&P500 wyceniany na nieco ponad 12-krotność zysków za ostatnie cztery kwartały trudno uznać za nadzwyczajnie tani. Zwłaszcza że na horyzoncie majaczą kwartały coraz wolniejszego wzrostu gospodarczego (lub recesji), co znacząco utrudni utrzymanie rekordowo wysokich zysków amerykańskich korporacji.
Drugim – i chyba istotniejszym – powodem kupowania akcji była gra pod spekulacje związane z Rezerwą Federalną. Nowojorscy inwestorzy oczekują, że już 26. sierpnia (tj. w ten piątek) na corocznym sympozjum w Jackson Hole szef FED Ben Bernanke ogłosi plany trzeciej rundy ilościowego poluzowania polityki monetarnej Stanów Zjednoczonych.
Wall Street liczy więc na wierną powtórkę z ubiegłego roku, gdy zapowiedź drugiej rundy dodruku pieniądza w osiem miesięcy wyniosła indeks S&P500 o 30% wyżej. Ale po dzisiejszej sesji widać, jak wątłe są podstawy wiary w Rezerwę Federalną. Po wysokim otwarciu indeksy szybko spadły w rejon piątkowego zamknięcia. Przez resztę dnia byki próbowały atakować, ale podaż za każdym razem nie pozwalała na wzrosty. Prawdziwa walka rozgorzała w samej końcówce sesji, gdy niedźwiedzie zepchnęły indeksy pod kreskę, ale byki nie pozwoliły na trzecią z rzędu spadek.
Poniedziałkowa sesja nie ma jednak pozytywnego wydźwięku. Zwłaszcza że pod silną presją sprzedających znalazły się największe amerykańskie banki. Kurs Bank of America spadł o ponad 7%, akcje JP Morgan straciły niemal 3%, a notowania Goldman Sachs obniżyły się o ponad 4%.
O preferencjach inwestorów dobitnie mówi zachowanie rynku metali szlachetnych. Cena złota wzrosła o 2,5% i otarła się o poziom 1.900 USD/oz, wyznaczając tym samym nowy nominalny rekord. Niewiele mniej podrożało srebro, osiągając najwyższą cenę od majowego krachu. Bezpieczeństwo oferowane przez kruszce pozostaje w cenie.
Źródło: Bankier.pl