Po drugiej rundzie panicznych zachowań inwestorów na giełdach całego świata, indeksy przetestują dołki z pierwszej fali wyprzedaży. Przełamanie zaowocuje nowymi falami paniki, zatrzymanie da szanse na dynamiczne wzrosty.
Sprawa powinna rozstrzygnąć się w tym tygodniu, a może nawet i w poniedziałek, skoro DAX już w piątek przełamał (przy życzliwej interpretacji tylko „naruszył”) dołki z początku sierpnia, a większość indeksów na świecie testowała je w piątek. I niewiele jest rynków na świecie, gdzie indeksom pozostał pewien bufor bezpieczeństwa (poza WIG20 mają go także Merval i Bovespa).
Niestety rokowania przed rozpoczęciem sesji w Europie nie są najlepsze. Wall Street zakończyła notowania w piątek spadkami, choć na Starym Kontynencie liczono na odbicie, a dziś rano złoto śrubuje kolejne rekordy (już prawie 1900 USD za uncję), na przekór wszystkim głosom twierdzącym, że „w tym momencie złoto z pewnością nie nadaje się do zakupów”. Brakuje też jakikolwiek powodów by sądzić, że kolejne dane makro okażą się lepsze od oczekiwań, a politycy opracują jakiś sensowny plan działań, który mógłby uspokoić inwestorów. Trudno sobie wyobrazić taki scenariusz, ponieważ to co dzieje się obecnie na rynkach, to właśnie odzieranie polityków z wiarygodności (nie personalnie, ale jako przedstawicieli aparatu). Z dystansu wygląda to tak, jakby inwestorzy zdali sobie sprawę, że rządy ratując systemy bankowe w 2008 i 2009 r., nakarmiły puste bilanse banków obligacjami, które dziś okazują się warte mniej niż ich nominały. Wracamy więc do punktu wyjścia i pytań o stabilność sektora finansowego. Oczywiście, dopóki nie ma restrukturyzacji zadłużenia, kapitały własne banków są stabilne, ale rynki próbują zdyskontować czarny scenariusz wyceniając kapitały i aktywa banków według ich rzeczywistej wartości, co jest oczywiście zadaniem bardzo trudnym.
Być może jednak po sierpniowych spadkach, giełdy zdyskontowały już dość. Może nawet nieco na wyrost, w ostateczności przecież banki centralne sięgną po kolejne instrumenty nie pozwalając przewrócić się systemom finansowym, lecz po prostu wywołają powszechną dewaluację. Dlatego wiele będzie zależało od tego, co powie w tym tygodniu Ben Bernanke. Czy w jego dorocznym przemówieniu w Jackson Hole znajdzie się wzmianka o helikopterach z gotówką, czy też nie. W Europie rynki chciałyby uzyskać jasną deklarację od Niemiec – albo będą euroobligacje, albo podział i rozłam w strefie euro, który faktycznie (sądząc po wycenach obligacji) już się dokonuje. Angela Merkel sygnalizuje, że oprze się presji na emisję euroobligacji. Być może zmieni zdanie, jeśli rynki zawirują raz jeszcze.
Inwestorzy w Warszawie zbyt optymistycznie ocenili szanse na odbicie w USA i WIG20 przypłaci to spadkiem na otwarciu. Bufor bezpieczeństwa jest szeroki, przełamanie dołków intra-day z 10 i 11 sierpnia raczej nam nie grozi. Zaś ubijanie dna może dać ten korzystny efekt, że większa niż dotąd grupa inwestorów dojdzie do przekonania, że horror skończył się i można wyjść z ukrycia. Jeśli tak, to pojawi się szansa na formację podwójnego dna z zasięgiem zwyżki do 2 600 pkt. Optymistyczna to i przedwczesna wizja, najpierw WIG20 musiałby przełamać 2400 pkt i to przed końcem września.
Źródło: Noble Securities SA