Wtorek na rynku euro/dolara rozpoczął się w okolicach 1,45 a pierwsze godziny sesji przyniosły jeszcze niewielkie umocnienie wspólnej waluty. Silny 1,0% wzrostu kursu nastąpił wczesnym rankiem w reakcji na apel prezydenta Baracka Obamy do Kongresu o podniesienie ustawowego limitu zadłużenia USA.
Obama wezwał Amerykanów, aby wywarli nacisk na swoich kongresmanów i senatorów i skłonili ich do zawarcia ponadpartyjnego porozumienia w sprawie pułapu długu. Podkreślił, że jeśli porozumienie nie zostanie osiągnięte, Ameryce grozi katastrofa ekonomiczna – obniżenie ratingu wiarygodności kredytowej, co pociągnie za sobą podrożenie dalszych pożyczek i zahamowanie wzrostu gospodarki. Zagroził też, że rząd może zostać zmuszony do wstrzymania wypłat emerytur i innych świadczeń socjalnych.
Agencje Moodys i S&P ostrzegły wcześniej, że mogą obniżyć rating wiarygodności kredytowej USA (obecnie „AAA”), a ostatnio zasygnalizowały nawet, że nie wystarczy samo podniesienie pułapu zadłużenia bez odpowiednio silnej redukcji deficytu. Ostrzeżono Waszyngton, że rating kredytowy USA może zostać obniżony, nawet jeżeli deficyt zostanie zmniejszony poniżej 3 bln USD.
Wsparcie wspólna waluta otrzymała również ze strony EBC. Jeden z przedstawicieli banku zwrócił bowiem uwagę, iż bank centralny nadal pozostaje we „wzmożonej czujności”, co przypomniało inwestorom, iż ECB może zdecydować się na kolejne podwyżki stóp procentowych w tym roku. Popołudniowe dane z USA pozostały już bez wpływu na rynek euro/dolara. Niemniej warto odnotować, że indeks cen domów S&P/Case-Shiller wyniósł w maju -4,5% r/r (zgodnie z oczekiwaniami), indeks Conference Board wyniósł w lipcu 59,6 pkt (powyżej oczekiwań na poziomie 56,0 pkt), zaś na rynku pierwotnym sprzedano w czerwcu 312 tys. domów (poniżej oczekiwań na poziomie 320 tys.).
Maksimum dnia na parze EUR/USD zostało ustanowione na poziomie 1,452 USD, zaś sesję europejską wspólna waluta zakończyła w okolicach 1,447 USD. We wtorek dolar osłabiał się także w stosunku do franka szwajcarskiego, kurs USD/CHF ustanowił historyczne minimum w okolicach poziomu 0,80.
Technicznie, najbliższym oporem dla euro są szczyty z początku lipca znajdujące się na poziomie 1,4575 USD. Wydaje się jednak, że ze względu na wciąż nierozwiązany problem zadłużenia w strefie euro popyt na wspólną walutę pozostanie ograniczony i każdy wzrost kursu euro/dolara będzie wykorzystywany do realizacji zysków, jak to miało miejsce podczas wtorkowej sesji.
Złoty pozostaje pod presją wysokiej awersji do ryzyka. Już w pierwszych godzinach wczorajszej sesji PLN podejmował próby odrobienia części poniedziałkowych strat, ale bez większego powodzenia. Lekko negatywny wpływ na naszą walutę mogły mieć opublikowane do południa dane makro. Słabsza od spodziewanej sprzedaż detaliczna w czerwcu zasiliła bowiem koszyk danych przemawiających za oddaleniem w czasie kolejnej podwyżki stóp przez RPP. W rezultacie para EUR/PLN nadal oscyluje w okolicach 4,00. Przedstawiając w Sejmie sprawozdanie z działalności NBP w 2010 roku Marek Belka zapowiedział, iż bank centralny w razie konieczności może zainterweniować na rynku walutowym, choć jak podkreślił nie po to, by bronić jakiegokolwiek poziomu złotego, ale by zapobiec nadmiernym wahaniom kursu. Niemniej działania takie będą wspierać złotego w średnim okresie czasu. Już na same te słowa złoty zareagował lekko pozytywnie.
Dzisiaj od rana euro zyskuje wobec dolara (kurs EUR/USD testuje wtorkowe maksima), co przekłada się na spadek EUR/PLN poniżej 3,99. Do końca dnia nie oczekujemy jednak większych zmian na rynku, chyba że z USA zaczną napływać pozytywne informacje w kwestii pułapu długu. Bez oficjalnego ogłoszenia porozumienia na rynku dominować będzie niepewność.
Źródło: PKO Bank Polski