Początek tygodnia nie przebiegał zbyt pomyślnie dla wspólnej waluty. Słaba ocena wyników zeszłotygodniowego szczytu przywódców Unii Europejskiej spowodowała, że inwestorzy odwrócili się od ryzykownych aktywów.
Takiemu zachowaniu sprzyjały także obawy o końcową decyzję agencji ratingowych, które chłodno wyraziły się o postanowieniach szczytu. Poprzez to eurodolar silnie obniżał swoje notowania i już na przełomie poniedziałku i wtorku znalazł się w okolicy istotnego wsparcia na 1,3145. Siła tego poziomu wyhamował spadki, a lepsze aukcje bonów skarbowych zarówno Belgii, Hiszpanii jak i EFSF dały nadzieję na odreagowanie. Szansa ta jednak szybko zniknęła po tym jak na rynku pojawiły się plotki o tym, że przywódczyni Niemiec nie zgodziła się na powiększenie budżetu Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego. Ten przeciek potwierdzony później przez samą kanclerz podniósł poziom awersji do ryzyka, co zepchnęło notowania eurodolara aż do psychologicznego poziomu 1,30. W tym spadku swój udział miały też powracające spekulacje o możliwości obniżenia ratingu krajów Strefy Euro o najwyższej wiarygodności. W tym temacie jako pierwszą w kolejności wymieniano Francję, której według spekulacji grozi obniżka nawet o dwa punkty. Taki ruch mocno zaszkodziłby Paryżowi i zdecydowanie podniósłby koszty póxniejszego zadłużania się.
Stabilizacja wokół poziomu 1,30
Znacznie spekulacji na temat możliwości obniżki ratingów starali się w tym tygodniu umniejszać europejscy oficjele, zwłaszcza francuscy. W tą rolę zaangażował się między innymi prezydent i minister spraw zagranicznych Francji oraz Jens Weidmann szef Bundesbanku. Twierdzili oni, że obniżenie wiarygodności kredytowej nie będzie dla danego kraju, czy Strefy Euro końcem świata. W te zapewnienia nie bardzo jednak chciały uwierzyć rynki finansowe, na który widoczne było spore napięcie. Wzmacniał je dodatkowo fakt, że kurs eurodolara znalazł się pod poziomem 1,30 i zbliżył się niebezpiecznie do minimów z początku roku. To rodziło strach o znaczne zwiększenie się przeceny euro.
Byki bronią się przed zepchnięciem
Pobyt eurodolara nad krawędzią nie trwał długo, lepsze dane makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych oraz udana aukcja hiszpańskich obligacji pozwoliły bykom obronić swoje pozycje i powrócić nieco ponad poziom 1,30. Zabrakło im jednak sił na wyprowadzenie większego odbicia, dlatego też kurs konsolidował się wokół tej wartości aż do piątkowego popołudnia. Wtedy to byki podjęły kolejną próbę wybicia się wyżej. Mogło to wynikać między innym z realizacji zysków w postaci redukowania przed weekendem krótkich pozycji na eurodolarze. Również na poprawę nastrojów mogły wpłynąć słowa szefa Eurogrupy, który oczekuje, że Unia wyznaczy ostateczne terminy dla przekazania kredytów do MFW. Decyzja ta zapadnie zapewne na najblizszym spotkaniu Eurogrupy.
Blisko tegorocznych minimów
Przez pierwsze trzy dni tego tygodnia mogliśmy obserwować systematyczne obniżanie się kursu eurodolara. Z poziomu 1,3355 notowanego na początku poniedziałkowej sesji europejskiej kurs zjechał do poziomu 1,2950. Poziom ten znajdował się blisko styczniowych minimów, jednak do końca piątkowego handlu bykom udało się nieco odsunąć kurs, do poziomu 1,3060.
Kiepski start
Fatalne nastroje wśród inwestorów, rosnące obawy o obniżkę ratingów oraz powrót nerwowości na rynek długu nie sprzyjały rodzimej walucie. Od początku tygodnia kursy par złotowych dynamicznie wzrastały ustalając co chwila dawno niespotykane poziomy. Wtorkowa próba ustabilizowania nastrojów nie trwała długo i skończyła się wraz z pojawieniem się plotek o braku zgody na powiększenie budżetu ESM i przełamaniem przez eurodolara poziomu 1,3145. To sprawiło, że kurs pary EUR/PLN dotarł do wartości 4,60 podnosząc tym samym ryzyko dotarcia do okolic poziomu 4,70. W tym samym czasie cena dolara podskoczyła do 3,3540 zł. Ostatnio tak wysoki poziom zanotowano w czerwcu 2009 roku. Bez większego znaczenia dla zachowania rodzimej waluty pozostał odczyt inflacji konsumenckiej w Polsce. Tempo wzrostu cen dóbr i usług konsumpcyjnych wyniosło 4,8% r/r, czym zaskoczyło rynek. Oczekiwano bowiem odczyt na poziomie 4,4% r/r. W takiej sytuacji zmniejszyły się szanse na obniżkę stóp procentowych na początku przyszłego roku. Z drugiej jednak strony ich podwyżka także nie jest pewna z uwagi na hamujące tempo rozwoju gospodarczego.
Odreagowanie, ale bez NBP
Druga część tygodnia przyniosła umocnienie rodzimej waluty. Powrót eurodolara powyżej poziomu 1,30 i jego stabilizacja oraz stanowisko agencji S&P, że perspektywa Polski może zostać podniesiona dało złotemu szansę na odrobienie strat z początku tygodnia. Polski pieniądz dobrze wykorzystał nadarzającą się okazję i w ciągu czwartkowej oraz piątkowej sesji odzyskał sporą część strat, a w przypadku pary EUR/PLN wyszedł nawet na lekki plus schodząc nieco poniżej poziomu 4,50. Ruch ten odbył się bez żadnej pomocy z zewnątrz. Część uczestników rynku liczyła bowiem, że w ramach stabilizacji notowań złotego nastąpi interwencja ze strony NBP lub BGK. Tak się jednak nie stało. Powodem wstrzemięźliwości obu tych instytucji mogły być kiepskie nastroje jakie utrzymywały się w tym tygodniu na rynku. W takich okolicznościach efekt interwencji mógł potrwać bardzo krótko. Pod koniec piątkowej sesji kurs pary USD/PLN kształtował się na poziomie 3,4480, a pary EUR/PLN 4,4950.
Źródło: FMC Management