GPW rozpoczęła sesję na wysokiej nucie. Indeks WIG20 z nadmiarem odrobił poniedziałkowe straty, a liderami były spółki sektora surowcowego (szczególnie paliwowego). Jednak przed południem słabość rynków Eurolandu popsuła nastroje i indeksy zaczęły się osuwać. Proces ten trwał do końca sesji, ale udało się ocalić niewielki wzrost indeksów. Nasi inwestorzy też, podobnie jak cała reszta Europy, nie bardzo wierzyli w to, że przed wystąpieniem szefa Fed rynki amerykańskie zakończą sesję dużymi spadkami.
Dzisiaj Rada Polityki Pieniężnej opublikuje swój komunikat po dwudniowym posiedzeniu. Wszyscy spodziewają się, że stopy nie ulegną zmianie i tak zapewne będzie, Jednak presja na ich podniesienie rośnie, więc do końca podwyżki wykluczyć nie można. Określiłbym prawdopodobieństwo takiego ruchu na 15 procent. Gdyby rzeczywiście stopy nie wzrosły to nie zobaczylibyśmy żadnej reakcji. Podwyżka byłaby negatywnym impulsem (bardzo krótkoterminowym – pół, może jednak sesja) dla akcji i złotego. Jest jednak jeszcze i komunikat Rady. Zakładam, że, jeśli podwyżki nie będzie, to ton tego komunikatu zmieni się na „jastrzębi”. Mówi się, że jeśli tak się stanie to rynek zareaguje negatywnie. Według mnie nie zareaguje, bo przecież chyba wszyscy wiedzą, że taki powinien być wydźwięk tego komunikatu.
Duże spadki kontraktów na amerykańskie indeksy powinny doprowadzić do spadku indeksów na początku sesji na GPW. Cokolwiek by się jednak nie działo przed komunikatem RPP i po nim to i tak nie ma żadnego znaczenia. O 15.30 wystąpi Ben Bernanke, więc będzie jeszcze sporo czasu na reakcję, szczególnie, że przecież treść wystąpienia zazwyczaj przesyłana jest subskrybentom z niewielkim wyprzedzeniem. Nie będziemy co prawda wiedzieli, co odpowiadał szef Fed na pytania, ale z całą pewnością pójdziemy za innymi giełdami. Zakładam, że Bernanke graczy ucieszy, ale nie wiem czy zrównoważy wpływ informacji o problemach Beazer Homes.
Ben Bernanke nadzieją posiadaczy akcji
We wtorek rozczarowania w Europie nie było. Indeksy giełdowe rosły (pokłosie sesji w USA), a kurs EUR/USD stabilizował się. Publikacja indeksu klimatu gospodarczego niemieckiego instytutu Ifo wzmocniła euro. Warto odnotować, że w marcu indeks wzrósł (oczekiwano niewielkiego spadku). Jak widać optymizm przedsiębiorców nie opuszcza, a to jest duży pozytyw dla całej gospodarki, bo optymistycznie przedsiębiorcy chętniej inwestują i zatrudniają. Rynek akcji nawet nie zareagował, a nawet zaczął się osuwać reagując na wzmocnienie euro. Jednak trzy godziny potem oczekiwanie na pozytywne otwarcie w USA przeważyły i indeksy zaczęły powoli rosnąć.
We wtorek obóz byków na giełdach w USA inkasował cios za ciosem. Już przed sesją inwestorzy znowu dostali bardzo złe informacje z rynku nieruchomości. Lennar, trzecia co do wielkości firma z sektora budowlanego, poinformowała, że anuluje swoją prognozę zysków na bieżący rok i ostrzegła, że problemy rynku ryzykownych kredytów zmniejszą zyski. Poza tym agencja Standard & Poor i MacroMarkets opublikowały indeks cen domów (indeks cenowy Case-Shiller). Okazało się, że w styczniu spadł on (o 0,7 proc.) po raz pierwszy od 11 lat. Rok temu o tej samej porze wzrósł o 15 procent. W połączeniu z poniedziałkowym raportem o sprzedaży nowych domów te informacje kreśliły dosyć ponury obraz sytuacji. Niewykluczone, że obóz byków dałby sobie i z tym radę, ale to nie było wszystko.
Publikowany przez Conference Board indeks zaufania amerykańskich konsumentów spadł w marcu mocniej niż oczekiwano. Co prawda to nie nastroje a realne wydatki pomagają gospodarce, ale z całą pewnością nie był to pozytywny impuls. W normalnej sytuacji rynek interpretował złe dane jako dobre, bo przybliżające obniżkę stóp. Tym razem dwaj członkowie Fed odebrali bykom tę broń. Przebywający w Chinach Michael Moskow, szef Fed z Chicago, ostrzegł, że inflacja nadal jest problemem. Wtórowała mu z Pragi Sandra Pianalto, szef z Cleveland, twierdząc, że bank bardzo dokładnie monitoruje inflację obawiając się, że nie będzie się tak zmniejszała jak tego oczekiwano.
Bez tych wypowiedzi kurs EUR/USD ruszyłby (po słabych danych) błyskawicznie na północ. Dzięki członkom Fed dolar osłabł jedynie nieznacznie, a rentowność obligacji wzrosła. Nieznaczna zmiana kursu dolara ograniczyła ruchy cen na rynku złota. Ropa trochę staniała, ale temu rynkowi należała się już korekta. Taka korekta należała się też miedzi (staniała o 2,5 procenta). Kolejne dane pokazujące słabość rynku nieruchomości w USA były znakomitym podarunkiem dla niedźwiedzi na rynku tego metalu.
Indeksy giełdowe spadały, ale można być pewnym, że spadałyby dużo szybciej, gdyby gracze nie czekali na środowe wystąpienie Bena Bernanke. Co prawda sytuacja gospodarcza wydaje się być coraz gorsza, ale słowa szefa Fed potrafią robić cuda. W każdym razie po tej sesji niedźwiedzie nie mogą jeszcze ogłosić pełnego zwycięstwa. Faktem jest jednak, że broniony przez nie w ciągu ostatnich czterech sesje opór techniczny znacznie się wzmocnił.
Po sesji rynek dowiedział się z artykułów w Charlotte Observer i Business Week, że FBI, IRS i departament sprawiedliwości prowadzą śledztwo w sprawie agresywnych i nieuczciwych praktyk Beazer Homes (po sesji cena akcji spadła o 15 procent). Podobno ich strategia sprzedaży doprowadzała w około 20-procentach do bankructwa nabywcy domu. Do problemów rynku nieruchomości doszła więc jeszcze zwyczajna nieuczciwość. Gdyby okazało się, że takie praktyki są dosyć powszechne, to niezwykle mocno zaszkodziłoby zarówno sektorowi sprzedaży domów jak i całej gospodarce. Nic więc dziwnego, że indeks handlu posesyjnego (AHI) spadł o 0,25 proc., kontrakty rano też mocno spadały. Sprawdzimy dzisiaj, co ma większe znaczenie dla graczy: słowa Bena Bernanke czy problemy rynku nieruchomości.
Dzisiaj raporty makroekonomiczne będą zepchnięte w cień przez wystąpienie Bena Bernanke, szefa Rezerwy Federalnej, przed połączoną Komisją ds. Gospodarki Kongresu. W wystąpieniu (pokrywa się z początkiem sesji w USA) mowa będzie o stanie i perspektywach gospodarki USA oraz o rynku kredytów hipotecznych, czyli o sprawach, którymi od kilku tygodni żyje rynek. Każde wypowiedziane przez szefa Fed słowo będzie miało znaczenie. Dziwiłbym się jednak bardzo, gdyby Ben Bernanke nie próbował uspokoić rynków. Przecież, gdyby powiedział, że USA grozi recesja, a rynek kredytów hipotecznych jest dużym zagrożeniem dla gospodarki to doprowadziłby do paniki. Takie wypowiedzi byłyby wręcz nieodpowiedzialne, bo inwestorzy potraktowaliby je jako samosprawdzające się przepowiednie. Z tego wynika, że rynki zostaną uspokojone, a być może znowu dostaną sygnał kupna, jeśli padną słowa sygnalizujące, że Fed wkrótce obniży stopy. Gdyby jednak coś się graczom nie spodobało to przecena akcji jest w stu procentach pewna.
Godzinę wcześniej dowiemy się, jakie w lutym były w USA zamówienia na dobra trwałego użytku, ale po bardzo dużym spadku w styczniu oczekiwany jest wzrost i prawie na pewno rzeczywiście zamówienia wzrosły. Może to być dodatkowy impuls pomagający rynkowi już po wystąpieniu Bena Bernanke. Dowiemy się też, jak w USA zmieniły się zapasy paliw, ale ten raport wykorzystywany jest do szybkich ruchów cen ropy i nie ma przełożenia na to, jak kończy się dzień. Na rynek surowców większy wpływ może mieć wystąpienie szefa Fed, bo gdyby gracze doszli do wniosku, że stopy zostaną obniżone to doprowadziłoby do osłabienia dolara, co byłoby pozytywnym impulsem dla surowców.