Przemawiający dzisiaj w Parlamencie Europejskim, szef ECB zwrócił wprawdzie uwagę na utrzymujące się zagrożenia inflacyjne, w tym ryzyko wystąpienia drugiej rundy, jednak sporą część swojego przemówienia poświęcił sytuacji gospodarczej. A ta zdaniem Jean-Claude Tricheta może ulec dalszemu pogorszeniu. Zaakcentował on także kwestie związane ze stabilnością systemu finansowego w kontekście ostatnich zawirowań w USA. Słowa prezesa Europejskiego Banku Centralnego można oczywiście zinterpretować, jako sygnał, że bank centralny odcina się od pomysłu obniżki stóp procentowych w najbliższych miesiącach, ale może być to niewystarczającym powodem do zakupów wspólnej waluty. Zwłaszcza, że zdaniem Komisji Europejskiej wzrost PKB w strefie euro wyniesie w tym roku tylko 1,3 proc. wobec 1,7 proc. prognozowanych w kwietniu. W opinii szefa Eurogrupy, Jean-Claude Junckera, można nawet wskazać ryzyka wystąpienia „technicznej recesji”. Z kolei dolarowi paradoksalnie po części pomaga także pogarszająca się sytuacja na giełdach. Rosnące ryzyko inwestycyjne sprawia, że fundusze nadal zmniejszają swoją ekspozycję na rynkach, decydując się na powrót kapitałów „do macierzy”, czyli do USA. Niemniej, jeżeli lipcowe minima na indeksach DJIA i S&P500 padną, to pozycja dolara nie będzie już tak klarowna. A co w kraju? Warto zwrócić uwagę na dzisiejszą wypowiedź „ultra-jastrzębiego” prof. Dariusza Filara z Rady Polityki Pieniężnej. Nie wykluczył on możliwości obniżenia stóp procentowych w 2009 r. w odpowiedzi na spadek wzrostu gospodarczego. To niewątpliwie jest pewien przełom, który wpłynie na pozycję złotego w przyszłym roku. W krótkim okresie wydaje się, że nasza waluta zdyskontowała już wszystkie możliwe negatywne informacje, nieraz aż zanadto. Bo wciąż nie można wykluczyć, że RPP zdecyduje się na podwyżkę stóp procentowych we wrześniu, a nie w październiku, co niewątpliwie pozytywnie wpłynęłoby na notowania złotego w najbliższych tygodniach.
Złoty: Trend spadkowy złotego wczoraj wyhamował, co stanowi pierwszy sygnał zbliżającej się większej korekty ostatniego, gwałtownego osłabienia naszej waluty. Poziomy 3,4750-3,4850 za euro warto wykorzystać do sprzedaży euro za złote. W przypadku dolara są to okolice 2,4850 zł, które jeszcze nie zostały osiągnięte. O godz. 13:18 za euro płacono 3,4680 zł, dolar był wart 2,46 zł, frank kosztował 2,1715 zł, a funt 4,3182 zł.
Euro/dolar: Trend spadkowy na razie nie daje za wygraną i wciąż bardziej opłacalna jest strategia sprzedawania euro na lokalnych górkach. Niemniej silne wyprzedanie na dziennych wskaźnikach i bliskość poziomu 1,40, a także wskazania płynące z koszykowego indeksu USD Dollar Index, każą postawić tezę, że korekcyjne odbicie jest coraz bliżej. Kluczowy w tym względzie będzie poziom 1,3950-1,4000. Zasięg ewentualnej korekty można ocenić na 1,45-1,48. O godz.13:18 za euro płacono 1,4104 USD.
Funt/dolar: Próba wyraźniejszego odbicia się z okolic 1,75 nie okazała się udana i wzrosło ryzyko ponownego testowania minimum z 8 września na poziomie 1,7469. Układ dziennych wskaźników jest jednak lepszy, niż w przypadku EUR/USD, co sprawia, że w/w poziom wsparcia nie powinien zostać naruszony. O godz. 13:18 za funta płacono 1,7559 USD.
Marek Rogalski
Główny Analityk
First International Traders Dom Maklerski S.A.