Banki spółdzielcze do tej pory przyglądały się zamieszaniu na rynku płatności mobilnych raczej z boku. Nie uczestniczyły w żadnej z inicjatyw budowanych przez banki komercyjne czy akceptantów. Nie angażowały się również w wydawanie kart NFC umieszczanych w telefonach. Ten etap można już dziś uznać za symbolicznie zamknięty.
ESBANK Bank Spółdzielczy to czwarty bank, po Alior Banku, Getin Banku i Pekao SA (z systemem PeoPay), który dał swoim klientom możliwość płacenia aplikacją mobilną w sklepach dyskontu bezpośrednio z rachunku bankowego. Warto odnotować, że jest to też pierwszy na polskim rynku bank spółdzielczy oferujący płatności mobilne, a zatem datę 01.04.2014 r. można zapisać w kalendarium kamieni milowych tego sektora.
iKasa rośnie w siłę
System płatności mobilnych zbudowany na potrzeby sieci Biedronka działa od jesieni zeszłego roku. Przez kilka miesięcy o nowych bankach dołączających do schematu iKasa było cicho. Pod koniec marca możliwość pobrania aplikacji otrzymali klienci Open Online, a na początku kwietnia – ESBANKU, banku spółdzielczego mającego siedzibę w Radomsku i należącego do Spółdzielczej Grupy Bankowej.
W najbliższych miesiącach do grona wydawców aplikacji iKasa dołączyć mają kolejne instytucje. Wdrożenie banku z Radomska sugeruje, że nie będzie on jedynym spółdzielcą w gronie współpracujących z Biedronką. Zapewne jego śladem podążą kolejne instytucje zrzeszone w SGB, a to może oznaczać, że w Google Play i App Store zaroi się od „spółdzielczych” aplikacji iKasa.
Przedstawiciele ICP zapowiadają też, że do końca lipca do systemu dołączą dwa banki z pierwszej dziesiątki instytucji na polskim rynku. O tym, którzy to będą gracze można na razie tylko spekulować. Przykład Alior Banku pokazuje, że udział w przymierzu Polskiego Standardu Płatności nie oznacza automatycznie wykluczenia z grona współpracujących z dyskontowym potentatem. A może na taki krok zdecydują się ci, którzy do tej pory stali raczej z boku? Np. BNP Paribas?
Ten Pan, co płaci telefonem
Mimo kilkumiesięcznej historii działania, m-płatności w Biedronce nadal budzą kontrowersje. Dotychczasowy rozwój schematu można interpretować jako udane wdrożenie lub jako porażkę. Przedstawiciele sieci wskazują, że iKasa jest „prawdziwym” systemem płatności mobilnych – jedynym na polskim rynku, który koncentruje się rzeczywiście na transakcjach w punktach handlowych. Inne inicjatywy albo działają w niszach (np. komunikacji miejskiej) albo łączą w sobie kilka schematów transakcji, z których płatności w POS stanowią w praktyce niewielką część wolumenu (vide IKO, gdzie gros transakcji to wypłaty z bankomatów, płatności online i P2P).
Jeśli spojrzeć na liczby publikowane przez Biedronkę to trudno oprzeć się wrażeniu, że mimo wysiłku włożonego w rozwój schematu, jego wykorzystanie jest bardziej niż skromne. Od momentu startu (w październiku 2013 r.) odnotowano 300 tysięcy transakcji mobilnych (łącznie iKasa i PeoPay). Obecnie średnia liczba transakcji dziennie zbliża się do 3000. Biorąc pod uwagę, że dyskont ma około 2400 placówek, oznacza to, że na jeden sklep wypada trochę więcej niż jedna płatność telefonem.
Można żartobliwie powiedzieć, że w takiej sytuacji osoby, które płacą mobilnie powinny być natychmiast rozpoznawane przez kasjerów. W mojej dzielnicy prawdopodobnie to ja jestem „tym, co płaci telefonem”, ale jak dotąd nie spotkałem się jeszcze z objawami zasłużonej sławy.
Wejście kart to koniec projektu?
Wprowadzenie w sieci Biedronka płatności kartami nastąpi prędzej lub później. Nie musi ono jednak oznaczać śmierci projektu iKasa. Mobilne transakcje nadal będą tańsze z punktu widzenia akceptanta i Biedronce będzie opłacało się je promować. Do tej pory ciężar promocji zrzucono raczej na banki. Gdy przy kasach pojawią się kartowe terminale, aby utrzymać iKasę przy życiu trzeba będzie sięgnąć po bardziej radykalne środki. Może w ten sposób narodzi się „biedronkowy” program lojalnościowy?