Dzisiejsza prasa donosi, że Polacy – po marnych wynikach IKE – nie pokochali też IKZE. Państwo, media czy sprzedawcy – kto ma na tyle siły, żeby przekonać Polaków do dobrowolnego odkładania pieniędzy na przyszłą emeryturę? Póki co, trwa okołoemerytalny ping pong. Statuetkę za nakłonienie narodu do oszczędzania chciałby każdy, do stołu podejść nie spieszno nikomu.
Świadome, samodzielne oszczędzanie z myślą o przyszłej emeryturze byłoby na rękę każdej ze stron. Oszczędziłoby frustracji, przysporzyło środków, uspokoiło nastroje. Ale dla większości wejście w nowy nawyk to dopiero pieśń przyszłości. A przecież, o ironio, im wcześniej zacząć odkładać, tym korzyści z procentu składanego większe.
Emerytury – nośne hasło, i tyle
Temat emerytur nie schodzi z czołówek gazet, ostatnio również dzięki wzmożonej kampanii edukacyjnej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W telewizji pakiet reklam, w internecie specjalna, dedykowana strona internetowa, a na Facebooku czaty z ekspertami mają nakreślić Polakom istotę reformy emerytalnej i przekonać, że opłaci się pracować dłużej. Czy kampania będzie skuteczna, a Polacy zapamiętają z niej cokolwiek ponad geograficzny kształt naszego kraju i ustawiającą się do zdjęcia rodzinę, czas pokaże. Jednak nawet jeśli cała akcja przekona do słuszności podnoszenia wieku emerytalnego, nie przeprowadzi Polaków przez próg instytucji finansowych. Tego nie zrobi za nich nikt.
Oszczędzanie nadal zbyt trudne
70 proc. Polaków ma świadomość, że ich przyszłe świadczenie emerytalne będzie zbyt niskie wobec potrzeb, wynika z badania przeprowadzonego przez CBOS dwa lata temu. I mimo że nikt nie podważa słuszności dodatkowego odkładania na jesień życia, nikt też specjalnie nie spieszy się z powołaniem rezerwowego budżetu na trudniejsze lata. Oszczędzanie na IKE deklaruje ledwie 4% Polaków [Diagnoza Społeczna 2011], obowiązująca od stycznia tego roku ulga dla oszczędzających na IKZE również nie zawojowała rynku i raczej nie zanosi się na odwrócenie tego smutnego trendu.
Kolejna z debat na ten temat toczyła się podczas ostatniego, trzeciego Europejskiego Forum Inwestycyjno-Ubezpieczeniowego. Przysłuchiwali się jej bankowcy, ubezpieczyciele, pośrednicy i doradcy finansowi, których popularność produktów emerytalnych dotyczy nie mniej, niż samych przyszłych seniorów. Spośród odmiennych punktów widzenia na metody podnoszenia świadomości emerytalnej przebijał się zgodny głos, że do wyobraźni Polaków najskuteczniej przemawia prezentowanie konkretnych wielkości pieniężnych – tak w kontekście utraconych w kolejnych latach korzyści, jak i zysków związanych z dobrowolnym oszczędzaniem. Czyim jednak liczbom gotowi uwierzyć Polacy?
Nie ma sprzedaży, jeśli nie czuć potrzeby
Głos polityków zawsze przyjmowany będzie z rezerwą, media w kontekście emerytur żywią się głównie sensacją, a zaufanie wobec doradców finansowych wciąż utrzymuje się na wątpliwym poziomie. Jak wynika z przeprowadzonego przez Bankier.pl i Wprost badania „Rynek doradztwa finansowego w Polsce 2012”, 86 proc. Polaków nie ufa tej grupie wcale lub tylko w ograniczonym zakresie. Dla ponad połowy respondowanych doradztwo to nie rozwiązywanie faktycznych problemów klienta – w co wierzy jedynie co trzeci przyszły emeryt – ale typowe pośrednictwo w sprzedaży produktów.
O uwagę zainteresowanych swoim przyszłym finansowym statusem mogliby powalczyć sami dostawcy usług. Pod warunkiem, że do walki rynek stanie w komplecie, bo tylko to pozbawi jego komunikaty sprzedażowego wydźwięku. Poprzedzenie etapu sprzedaży edukacją w niektórych przypadkach odroczy zarobek, ale w efekcie może wyjść na plus. Wyjaśnienie klientowi najpierw zasadności, a później metodologii korzystania z produktów emerytalnych raczej nie wzbudziłoby jego oburzenia. Tymczasem rynek zdaje się mieć na ten temat zupełnie odwrotne zdanie, bo trudna do spieniężenia wprost edukacja leży poza obszarem jego zainteresowań.
Trudno wierzyć, że Polacy sami z siebie przypuszczą szturm na programy emerytalne. Ani nieubłagane statystyki, ani nieunikniona demografia nie jest zapalnikiem dość skutecznym, by przemówić do emerytalnej wyobraźni Polaków.
Źródło: Malwina Wrotniak – Bankier.pl