Dzisiaj, pół godziny po otwarciu sesji na WGPW dowiemy się, jaka w listopadzie była sprzedaż detaliczna i stopa bezrobocia. Nie wydaje się bardzo prawdopodobne, żeby dane były słabe, bo sprzedaż w końcu roku zawsze rośnie, a stopa bezrobocia będzie mniejsza od 15 procent. Można więc powiedzieć, ze dane są przez rynek zdyskontowane, co nie znaczy, że nie będą pretekstem do wzmocnienia złotego i podniesienia cena akcji.
Jeśli zaś chodzi o akcje to w środę indeksy na WGPW zaczęły sesję od wzrostu, w którym jednak nie było przekonania. Najsłabiej zachowywał się nadal MidWig. Mniejsze spółki najwyraźniej przestały (chwilowo?) być faworytami graczy. Rynek był dramatycznie słaby, bo po pierwszym, dosyć solidnym wzroście, indeksy zaczęły się osuwać. Szczególnie szkodził nadal spadek kursu KGHM. Nie miało się to nijak do tego, co działo się na innych rynkach europejskich, gdzie indeksy całkiem wyraźnie rosły.
Taka sytuacja doprowadził do mini-paniki. MidWig spadł ponad dwa i pół procenta przełamując półroczną linię trendu wzrostowego, a WIG i WIG20 spadały o więcej niż jeden procent. Co prawda dzięki fixingowi udało się zmniejszyć rozmiary porażki na WIG20, ale po trzyprocentowej przecenie z wtorku takie zachowanie pokazało, że nie ma co liczyć na poważne wzrosty do końca roku. Można jedynie mówić o odbiciach. Oczywiście powstaje pytanie: dlaczego nasz rynek tak fatalnie się zachował? Nie ma na to prostej odpowiedzi.
Zakładam, że część funduszy nie wierzy w „efekt stycznia” z dużymi wzrostami cen i boi się korekty. Dlatego też postanowiono zrealizować część zysków przed końcem roku, ale przecież jasne jest, że sesje między Bożym Narodzeniem, a Nowym Rokiem będą niezwykle małoobrotowe i trudno będzie na nich sprzedać większą ilość akcji. Podobnie wyglądać będzie zapewne dzisiejsza i z pewnością jutrzejsza sesja. Być może nawet chciano spokojnie dystrybuować akcje, ale kryzys w Tajlandii zmusił do bardziej aktywnego działania, a to doprowadziło do przeceny.
Jeśli mam rację to już dzisiaj powinno nastąpić uspokojenie, a na niektórych akcjach nawet odbicie. Jedno jest jednak praktycznie pewne – będzie bardzo trudno o szybki powrót hossy na MidWig. Być może wkrótce zobaczymy wzrostową falę B korekty, ale potem czeka nas jeszcze spadkowa fala C.
Świąteczne nastroje na światowych rynkach akcji
W środę rynki europejskie odreagowywały spadki wywołane decyzją banku Tajlandii. Ciekawe było to, że rząd w Bangkoku zmienił przepisy w trakcie wtorkowej sesji w Europeid, ale trzeba było dopiero realnego odwrotu indeksu w Tajlandii, żeby europejskie indeksy wzrosły. Być może jednak we wtorek szkodziło po prostu oczekiwanie na korektę w USA.
Wzrosty indeksów w środę były zresztą niewielkie. Można powiedzieć, że po prostu panował marazm. Podobnie wyglądała sytuacja na rynku walutowym, gdzie kurs EUR/USD stabilizował się. Wystąpienie Jean-Claude Trichet, szefa ECB w Parlamencie Europejskim i publikacja protokołu z posiedzenia Banku Anglii w najmniejszym stopniu nie wpłynęło na zachowanie rynków, bo wydarzenia te nie niosły nowych treści. Z czasem jednak kurs EUR/USD zaczął się osuwać.
W USA, podobnie jak w Europie, panowały na rynkach świąteczne nastroje. Widać było sporą niechęć do mocniejszego zaangażowania się obu stron rynkowej walki. Poza tym nie było publikacji istotnych raportów makroekonomicznych, co pozbawiało rynki impulsów.
Jedynym raportem był ten o zapasach ropy i paliw w USA. Okazało się, że drugi tydzień z rzędu mocno spadły zapasy ropy, ale wzrosły zapasy destylatów i benzyny. Dzięki spadkowi zapasów cena ropy jednak nieznacznie wzrosła. Jeśli już jesteśmy przy surowcach to szczególną uwagę trzeba zwrócić na miedź. Kontrakty na ten metal spadły do poziomu najniższego od sześciu miesięcy. Nastroje na tym rynku są coraz gorsze. Fundusze hedżingowe najwyraźniej coraz mocniej obstawiają duże spadki ceny, a to może w końcu wywołać panikę. Nieznacznie zmieniła się cena złota, bo kurs EUR/USD też jedynie drgnął. Z rynku walutowego wiało nudą.
Indeksy giełdowe rozpoczęły sesję zwyżką napędzane kolejnymi informacjami o fuzjach i przejęciach (między innymi Ericsson chce kupić Redback Networks). Jednak bardzo szybko zaczęły się osuwać i na dwie godziny przed końcem sesji oscylowały już wokół wtorkowego zamknięcia czekając na końcówkę. Szkodziły im przede wszystkim FedEx, który przedstawił niezadowalająca prognozę oraz duży spadek ceny gazu ziemnego, co zaszkodziło sektorowi energetycznemu. Sesja była nudna i kompletnie bez znaczenia.
Dzisiaj kalendarium wydaje się być bardzo zapełnione, ale raport o amerykańskim PKB i miarach inflacji z trzeciego kwartału nie powinien mieć dla rynku wielkiego znaczenia, bo są to już dane weryfikowane po raz drugi. Gdyby jednak PCE bazowy (wskaźnik wydatków konsumpcyjnych bez paliw i żywności) okazał się być zdecydowanie różny od tego, co ostatnio opublikowano to reakcja z całą pewnością by się pojawiła. Im wyższy PCE tym gorzej dla akcji i lepiej dla dolara.
W tym samym czasie dowiemy się, jak zmieniła się w ostatnim tygodniu sytuacja na rynku pracy w USA. Ostatnio gracze na ten raport reagują (moim zdaniem nadmiernie), więc dane lepsze od prognoz (mniej bezrobotnych) pomogłyby dolarowi, ale niekoniecznie akcjom. Po 90 minutach dowiemy się jeszcze, jaki w listopadzie był indeks wskaźników wyprzedających (LEI). Co prawda sygnały płynące z tego raportu od ponad roku się nie sprawdzają, ale może to być wygodny pretekst dla graczy, żeby wywołać ruch na rynkach. Zasada jest podobna jak w przypadku bezrobocia. Dwie godziny po tym raporcie Fed z Filadelfii opublikuje swój indeks pokazujący jak rozwija się sytuacja w regionie. Zapowiadana jest poprawa, co niewątpliwie pomogłoby posiadaczom dolarów i prawdopodobnie akcji. Obawiam się jednak, że przed świętami dużo się już nie wydarzy.