Z Banku Pekao SA odchodzi jego długoletni prezes Jan Krzysztof Bielecki. Informacja podana przez Macka Samcika z Gazety Wyborczej zelektryzowała media i cały świat bankowy. Co to oznacza? Z całą pewnością koniec pewnej epoki. Nie ma się jednak co spodziewać rewolucyjnych zmian. O tym, że Bielecki odejdzie ze swojego stanowiska było już słychać od wielu miesięcy. Mimo wszystko sam moment ogłoszenia tej informacji budzi wiele pytań.
Bank Pekao SA przeszedł przez kryzys praktycznie bez żadnych strat. Bank owszem miał przez chwilę problemy, kiedy okazało się, że UniCredit potrzebuje wsparcia i ostatecznie dostał je z… Libanu. Struktura akcjonariatu UniCresit jest zakręcona jak świński ogon. Bank nie skorzystał z pomocy włoskiego państwa, tylko wolał wyprzedać to co akurat się w danej chwili dało i ostatecznie skorzystał z pomocy rządowej, ale innego państwa. Dlaczego? Może dlatego, że nikt w banku nie chce, żeby włoski rząd miał zbyt duży wpływ na zarządzanie. Włochy to chory człowiek Europy. Chociaż z powodu kryzysu źle jest również w innych krajach, to jednak najbliższe lata dla Włoch nie są zbyt ciekawe. Gospodarka oparta o małe i średnie przedsiębiorstwa, przez lata niekoniecznie wykazujące zyski, dług publiczny na jednym z najwyższych na świecie poziomie – ok 110% PKB (dla porównania w Polsce może w przyszłym roku przebić 55%). Wyjście z kryzysu w takich warunkach może być diabelnie trudne. Grozi stagnacja trwająca latami. Z prostej przyczyny. Zwiększać jeszcze bardziej zadłużenia publicznego już się nie da, a sama gospodarka uzależniona jest od banków. Jednym słowem ze strony rządu impulsów dla gospodarki raczej się nie uświadczy. Podwyższać podatki? No cóż – można, ale Włosi nauczyli się, jak unikać ich płacenia. Kryzys sprawił, że małe firmy mają problem z pozyskaniem kredytów (ale to generalnie na całym świecie powszechne zjawisko). Jeśli do tego doda się wysokie bezrobocie wśród młodych Włochów, brak perspektyw na przyszłość, to… nie wygląda to ciekawie. Wydarzenia w Grecji są wymownym dowodem do czego może doprowadzić taka polityka. Stąd też włoski rząd chętnie chciał pomagać prywatnym bankom. Niektórzy sądzą, ze po to, żeby potem móc „pomagać” gospodarce i jakoś przetrwać kilka kolejnych lat. Być może to jest wytłumaczenie, dlaczego akurat UniCredit mimo ogromnych problemów i ryzyka, odtrącił pieniądze rządowe, a ostatecznie sięgnął po pieniądze libańskiego banku centralnego.
Czas kryzysu w Pekao SA był nad wyraz spokojnym okresem. Można jednak sobie wyobrazić co by się stało, gdyby Pekao SA nazywał się, tak jak chcieliby Włosi, czyli UniCredit. To, że Żubr jest wciąż w logo Pekao SA, a nazwa się nie zmieniła, to zasługa Bieleckiego. To ewenement, bo w całej grupie większość banków ma jedynkę w logo na czerwonym tle i nazywa się UniCredit, ewentualnie tuż pod nazwą znajduje się spore „Unicredit Group”. Ciekawe, że wyniki badań o tym, że tyle Polaków myli PKO BP z Pekao SA zbiegły się z odejściem prezesa Pekao SA. Jednoznacznie pokazują one, że ktoś, kto będzie chciał zmienić nazwę banku czy jego logo, sporo ryzykuje. Czy Prezes Bielecki podpisałby się pod tym wszystkim?
Czy Bieleckiemu, byłemu premierowi, przez wiele osób typowanego na nowego premiera, łatwo było zaakceptować sytuację, że bank zmniejsza zaangażowanie kredytowe w sektorze przedsiębiorstw? Kredyty korporacyjne w tym banku zmniejszyły się o blisko 7%. W tym samym czasie portfel kredytów detalicznych wzrósł o 6,5%. To efekt „selektywnego finansowania” firm. W banku który gra pierwsze skrzypce na rynku kredytów korporacyjnych!!! Powiedzmy sobie szczerze – bank podwyższał marże i właściwie wstrzymał kredytowanie firm, nie mówiąc o wygaszaniu części umów. Mimo, że praktycznie nie dotknął go kryzys związany z opcjami – przez co nie musiał na to jakichś wielkich rezerw robić. Czy to normalne dla tak dużego banku? Banku konserwatywnego jak żaden inny, który przecież nie rozdawał kredytów na prawo i lewo. Można powiedzieć, że to prawo właściciela. Jednak w tym samym czasie PKO BP, którego przecież nie można też nazwać bankiem ryzykującym ponad miarę, zanotował wzrost wolumenów kredytowych na poziomie 25% dla MSP, 20% klienta rynku mieszkaniowego i 14% (sic!) korporacyjnego. W przypadku detalu ten wzrost wyniósł 21%. Warto jeszcze raz dokładnie przyjrzeć się zatem akcji kredytowej PKO BP i Pekao SA i powiedzieć sobie szczerze, który z tych banków bardziej działa procyklicznie (niestety generalna zasada w bankowości), a który mniej. Jak to się dzieje, że dwa duże banki podejmują tak skrajne decyzje co do działalności rynkowej? I przecież nie chodzi o brak płynności czy wysokość kapitałów. Ale oczywiście – święte prawo właściciela. Mówiąc jednak o konserwatyzmie bankowym, warto pamiętać, że ma on różny charakter. Faktem jest jednak, że przynajmniej werbalnie, UniCredit chce wspomagać kredytami sektor MSP – czy to we Włoszech czy w krajach naszego regionu. Tak czy inaczej zachował niezależność – w odróżnieniu od wielu swoich bezpośrednich rywali.
Bielecki miał silną pozycję w banku i w samej grupie UniCredit. Miał mocną pozycję, ale jednocześnie funkcjonował w pewnym otoczeniu. Musiał między innymi zaakceptować, że Włosi mają taki, a nie inny styl zarządzania całą grupą. I nie chodzi tu już o to, że Luigi Lovaglio nauczył się polskiego, żeby zdać egzamin, który otworzył mu drogę do bycia prezesem. Nie chodzi tu też oto, że wiceprezes zarabiał więcej niż prezes banku. To akurat chyba nie miało najmniejszego znaczenia. Obaj panowie świetnie się dopełniali i funkcjonowali jako tandem. Szukając przyczyn, można je odnaleźć chociażby w zmianach, które Włosi wprowadzają wszędzie w swoich bankach. Luigi Lovaglio wdrażał te zmiany w Pekao SA, a JK Bielecki niekoniecznie to musiał popierać. Stąd też mógł się brać konflikt pomiędzy tymi managerami. Nie był to jednak konflikt interesów, czy charakterów, a raczej wizji. I tutaj generalne uwaga – Lovaglio przecież tych rzeczy nie wymyślił, tylko to jest pomysł z Mediolanu. On generalnie się tym zmianom nie sprzeciwiał, bo są w jego interesie. Mocno wspierał w codziennym zarządzaniu Bieleckiego i można powiedzieć, że w wielu przypadkach to właśnie Lovaglio odpowiadał za codzienne zarządzanie operacyjne. To nie jest łatwa przecież praca i trzeba oddać włoskiemu wiceprezesowi, że z punktu widzenia akcjonariusza robił kawał, bardzo dobrej roboty. Zachodzące zmiany, patrząc na interes grupy są dość naturalny, chociaż niekoniecznie odpowiadający ambicjom i możliwościom Pekao SA – drugiego banku na polskim rynku. Z punktu widzenia Mediolanu – żeby cała układanka się zgadzała, na czele bardzo ważnego banku w grupie, musi być zaufany człowiek, który będzie na miejscu pilnował wszystkiego. Silna pozycja Bieleckiego, to między innymi możliwość wyrażenia swoje sprzeciwu pewnym decyzjom lub po prostu nie wdrażanie pewnych rozwiązań tak szybko, jakby mogły być wdrażane. Czy to był powód rozstania? Być może. Faktem jest jednak, że o tym, że jest jakiś konflikt wizji mówi się od dawna. Niektórzy wręcz stwierdzali o wojnie podjazdowej. Ale tu nie chodziło o zarządzanie bankiem (bo to działało perfekcyjne), a raczej o wizje przyszłości – miejsca Pekao SA w strukturze i jego pełnionej w niej roli. Włosi planują wprowadzenie w całej grupie dywizjonalizację, czyli raportowania poszczególnych pionów banków bezpośrednio do centrali. W tym sensie rola Lovaglio rośnie, a Bieleckiego maleje. Nowy prezes będzie robił to samo co robił, ale już jako prezes, a nie wiceprezes. Bielecki walczył o samodzielność, Lovaglio robił swoje (i robi to dobrze przecież). Stąd też nie można mówić o klasycznym konflikcie czy o wojnie o władzę.
A co chcą robić Włosi? Chyba też nie jest tajemnicą, że ubezwłasnowolnić banki z grupy i w wielu obszarach zarządzać bezpośrednio z Włoch. Taki los czeka również Pekao SA. Czy to wychodzi na dobre bankowi? Fakt, że szybko spadł na drugie miejsce z dopiero co zajętego pierwszego miejsca dobrze to obrazuje… Dlaczego PKO BP wygrało? To nie jest jakaś wielka tajemnica. Skoro bank pożyczał tyle kredytów walutowych, to wiadomo, że mu portfel kredytów rósł. Wojna depozytowa rozpoczęta przez ten bank to właśnie efekt tego puchnącego portfela. No i bank obsługuje 8,5 mln klientów, a nie 5 milionów jak Pekao SA. A w depozytach to się jednak liczy. Dlatego PKO BP szybko odzyskał pozycję. No i nie ma awersji do pożyczania pieniędzy, tak jak ma Pekao SA. Teoretycznie procentowo wzrost i spadek był podobny – jednak mówmy o zupełnie innych portfelach kredytowych.
Włosi i Hiszpanie generalnie niekoniecznie preferują bankowość internetową. Owszem ma być, ale to nie jest kierunek strategiczny. Widać to doskonale w Pekao SA. Sami Włosi przyjęli taką strategię, nie tylko w Polsce, że w pewnym momencie wytrząsają część klientów, a koncentrują się na tych, którzy im odpowiadają. I również to widać w przypadku Pekao SA. Kredyty w obcych walutach? Włosi swego czasu próbowali poprawiać swoją pozycję konkurencyjną poprzez dewaluację lira. Generalnie włoskie banki na tyle skutecznie sparzyły się takimi kredytami, że UniCredit właściwie nie udzielał ich nigdzie w swojej grupie. Pewnym wyjątkiem była Słowenia i Austria – ale tutaj to między innymi wpływ bliskości Szwajcarii, a co za tym idzie łatwiejszego pozyskania tej waluty i posiadania depozytów w tej walucie. A zatem tutaj Bielecki konserwatystą owszem był, ale nawet gdyby nim nie był, to i tak by się nim musiał stać.
Generalnie widać, że kierowanie tym bankiem łatwe nie było. I tylko mocna pozycja Bieleckiego pozwoliła zachować wyjątkową jak na tę grupę pozycję Pekao SA. Dowód? Wystarczy zobaczyć obecnie trzeci, a kiedyś drugi bank co do wielkości w Niemczech. Nazwa pozostała, ale logo i mocny akcent grupy UniCredit też jest. W kraju, w którym udział zagranicy w sektorze bankowym jest bardzo, bardzo mały. Kraju, który jest dumny ze swojego sektora bankowego i traktuje go jako emanację siły swojej gospodarki. A mimo wszyscy Włosi nie mieli oporów, żeby zaznaczyć swoją dominację. A mniej widocznych niuansów zmian zachodzących w UniCredit jest znacznie, znacznie więcej. Kryzys finansowy jednak dużo rzeczy zmienił. Również w samym UniCredit. Część procesów przyspieszył, część zamknął, a część otworzył. Konfiguracja zmieniła się i być może Bieleckiemu to przestało odpowiadać. W końcu bank przeszedł przez kryzys bez większych szkód, ma stabilną bazę kapitałową, może się rozwijać, zdobywa nowych klientów. Czy w takim momencie zmienia się Prezesa? I to wypuszczając go z grupy, bo przecież Bielecki rezygnuje ze wszystkich stanowisk? Nieeeee. To musi być jakaś głębsza przyczyna.
Czy zatem Bielecki wróci do polityki i będzie nowym premierem? Z punktu widzenia Tuska, to byłby dobry ruch. Przyszły rok to prawdziwa masakra z punktu widzenia deficytu budżetowego i dopięcia tego wszystkiego. Będą musiały być przeprowadzone niepopularne ruchy. Bielecki to człowiek Solidarności, fachowiec, autorytet. Już przeszedł do historii, ale dlaczego nie przypieczętować kariery dla dobra kraju? Ktoś to musi zrobić, a on ani o poklask się nie stara, ani jakoś znowu wielkich ambicji nie ma. Osobiście nie zgadzamy się ze stwierdzeniem, że „wilka ciągnie do lasu”. Bo to zakłada ambicje, a tutaj raczej by to było – że sytuacja w kraju wzywa. Bielecki to obecnie technokrata, działający dla dobra swojego kraju. A przy okazji umożliwi dalsze zmiany, bo prezydentem przez czas potrzebny do wdrożenia głównych reform byłby Tusk. Wiadomo jedno – ktoś musi się wziąć za bary z tymi problemami, które się nawarstwiły przez lata. Jeśli to zrobi, to ma szansę być przez historię oceniany jako ktoś więcej niż Balcerowicz. W bankowości i tak jest ikoną – pośrednio dzięki kryzysowi. Tego mu nikt nie odbierze. W odróżnieniu od np. S. Lachowskiego, w bankowości Bielecki się spełnił całkowicie. Nie musi już nic udowadniać, chociaż nie ma jeszcze 60-ki. Odchodzi z tarczą. Na razie tylko nie wiadomo gdzie 😉 Bycie premierem to jeden z kierunków. Ale równie dobrze, odchodzący Prezes może zająć jakieś wysokie i eksponowane stanowisko gdzieś za granicą. Kandydat jak się patrzy.
Kariera polityczna to trochę scenariusz z tych niekoniecznie możliwych. Ale czas, kiedy kończy współpracę z bankiem, ostatnie jego wypowiedzi, gdzie już się już tak bardzo nie odżegnywał od bycia premierem, mogą na to wskazywać. Pieniądze ma, więc to nie o to chodzi. Jako prezes jednego z największych banków w Polsce władzy nie potrzebował więcej. Trudno raczej spodziewać się, żeby teraz szedł do biznesu. No bo czego mógłby być prezesem – ile w Polsce jest większych firm od Pekao SA do wzięcia? Czy ma ambicje jak Józef Wancer udowodnienia czegoś jeszcze wszystkim? Jednym słowem można powiedzieć– kryzys był ciekawy, ale czas postkryzysowy będzie jeszcze ciekawszy.
A co oznacza dla Pekao SA odejście Bieleckiego? Generalnie w najbliższym czasie nic wielkiego. No może jednak w końcu dojdzie do planowanej od dawna do zmiany logo i kolorów banku. Mimo wszystko. Zmiany będą oddalone w czasie, a polegały przede wszystkim na przesuwaniu istotnych kompetencji strategicznych z Warszawy do Mediolanu. Ale to generalnie strategia całej grupy, więc ten proces po prostu był nieuchronny i teraz przyspieszy. Dla klientów nie będzie to miało większego znaczenia, bo nic się złego dziać nie będzie. Z drugiej strony nie ma się co spodziewać, że nagle Pekao SA będzie zdobywał rynek, udzielał na prawo i lewo kredytów. Nic z tych rzeczy. Wręcz można się spodziewać jeszcze większego wyciskania cytrynki. No ale efekty finansowe tego widać. Generalnie bank o udziały w rynku zabijać się nie będzie, żadnych wielkich zmian w strategii też nie wprowadzi. To co będzie się działo później to będzie wynik tego, jak zostanie przyjęty rebranding, jaką strategię przyjmą dla całej grupy Włosi, i jak będzie się zachowywała konkurencja. Jednym słowem – dobrze dla rynku, że jest PKO BP i że jest ono… państwowe. To trochę wymusza pewne działania na konkurencji. A kto będzie nowym prezesem? To jasne – osoba, która się świetnie do tego nadaje, ma kompetencje, zna bank jak nikt – czyli Luigi Lovaglio. W tym przypadku można powiedzieć – odszedł król, niech żyje król! Co więcej – to będzie dobry prezes, o to należy być spokojnym. Nam osobiście będzie jednak brakowało Prezesa Bieleckiego. Co by o samym Pekao SA nie mówić, to był to bardzo, bardzo dobry Prezes. Szkoda dla branży, jeśli odejdzie z bankowości.
P.S. Do końca roku jeszcze trochę zostało. Ciekawe, czy nas coś jeszcze zaskoczy?
Źródło: PR News