WIG20 otworzył się o 1,4% niżej, lecz co ważne po spadku do sesyjnego minimum na poziomie 3276 pkt, zaczął odrabiać straty kończąc dzień mniej więcej tak, jak go zaczął a mianowicie na poziomie 3298,03 pkt. Obroty też nie były imponujące i wyniosły zaledwie 860 mln PLN, co w relacji do osiągniętej w czwartek wartości zrealizowanych transakcji na poziomie przekraczającym 1,3 mld PLN, nie wydaje się być powodem do zmartwień. Brak silnej podaży na spadkach uznałbym raczej za dobry sygnał. Negatywny sentyment stał się udziałem inwestorów na całym świecie, lecz jak na razie na polskim parkiecie widać chęć obrony osiągniętych z trudem pozycji. Co dalej z notowanymi w Warszawie spółkami? Wszystko zależy od poprawy nastrojów na światowych giełdach. Jeśli ona nastąpi, zobaczymy kolejne wzrosty, a nie wykluczone, że nawet rekordowe poziomy indeksów. Póki co cierpliwość jest cnotą inwestora, a korekta próbą wytrzymałości. Kto zda egzamin, będzie nagrodzony.
Publikowane o godz. 14.30 dane obrazujące rozmiary amerykańskiego deficytu handlowego w marcu rozgrzewały inwestorów walutowych zanim jeszcze ujrzały światło dzienne. Niektóre prognozy mówiły o rekordowym poziomie 70 mld USD, jednak konsensus rynkowy oscylował wokół poziomu 67 mld USD. Na fali spekulacji notowania eurodolara przekroczyły poziom 1,2950. Publikacja zaskoczyła inwestorów. Figura na poziomie 62 mld USD wyraźnie niższa od prognoz przyczyniła się do odreagowania strat przez dolara. Kolejnym zaskoczeniem był publikowany odczyt indeksu zaufania konsumentów Uniwersytetu Michigan. Analitycy prognozowali figurę na poziomie 86 pkt. jednak publikacja okazała się znacznie niższa i wyniosła 79 pkt. Wywołało to wzrost na EUR/USD po czym szybki spadek do poziomu z przed publikacji. Świadczyć to może o zmianie nastawienia rynku i być może zbliżającej się korekcie. Do tej pory inwestorzy wykorzystywali każdy impuls do sprzedaży dolara. Ten był istotny jednak nie spowodował znaczącej reakcji. W rezultacie o godz. 17.30 na rynku bazowym (EUR/USD) notowano poziom 1,2887. W tym samym czasie za euro trzeba było zapłacić blisko 3,90 zł a za dolara ponad 3,02 zł. Osłabienie naszej waluty wywołała plotka o ewentualnym ustąpieniu z zajmowanego stanowiska prof. Zyty Gilowskiej i mimo, że plotkę tą zdementowano to jednak notowania złotego nie wróciły do porannych poziomów. Widać zatem, iż inwestorzy poważniej zaczynają traktować polską scenę polityczną, a obecność prof. Gilowskiej w rządzie jest przez nich traktowana jak gwarancja stabilności na rynkach finansowych.
Dziś słabszy dzień mają także inwestorzy na rynku surowców, choć i tu osiągnięte zostały rekordy. Przecena dolara przełożyła się na kolejne wzrosty notowań złota, co doprowadziło do poprawy wczorajszego rekordu i osiągnięcia poziomu 730 USD za uncję. Powodem są tu zagrożenia inflacyjne tym razem wynikające z dzisiejszej publikacji cen importu, które wzrosły powyżej oczekiwań. Zareagował na to także rynek długu, na którym ceny obligacji powędrowały na południe. Rentowność 10-letnich obligacji sięgnęła poziomu 5,18% co jest najwyższym poziomem od maja 2002 roku.
W przyszłym tygodniu ważne będą polskie publikacje makroekonomiczne. Poznamy dane o inflacji CPI i PPI, przeciętnym wynagrodzeniu i zatrudnieniu oraz produkcji przemysłowej. Będą one determinowały notowania akcji i obligacji, a nade wszystko mogą odcisnąć swoje piętno na naszej walucie.
Michał Kowalski, Analityk Expandera