Perspektywa strefy euro przedstawia się coraz gorzej. Kryzys zaczyna już doskwierać słonecznej Italii, której dług publiczny należy do najwyższych w UE i stanowi 120 proc. PKB. Wskaźnik ten dla Grecji przekroczył 140 proc. i może niebawem osiągnąć 150 proc.
Obnażenie na nowo problemów Włoch wzbudza uzasadnione obawy na rynkach finansowych – wczoraj spadały indeksy giełdowe, traciło na wartości euro. Kurs najpłynniejszej pary walutowej EURUSD zszedł poniżej 1,4. W konsekwencji straciła również złotówka, szczególnie wobec franka szwajcarskiego. Prawdopodobnie osoby zadłużone we frankach będą musiały się oswoić z wyższymi ratami kredytowymi, bowiem eskalacja problemów Starego Kontynentu trwa i końca jej nie widać a jej efektem może być bankructwo co najmniej dwóch krajów strefy euro, i to już w okresie najbliższych 12 miesięcy. O ile wspólnymi siłami EBC oraz MFW można złożyć się na pomoc dla Grecji, to w przypadku Włoch, które posiadają czwartą co do wielkości gospodarkę w Europie, nie będzie to już łatwe – uważam, że wręcz niemożliwe. Notowania 5-letnich CDS-ów na włoski dług, instrumentów ubezpieczających ryzyko kredytowe kraju, skoczyły od początku lipca z poziomu 177 pb do 300 pb. Trudno będzie więc znaleźć chętnych, którzy wsparliby kasą Włochów przy względnie niskim oprocentowaniu. Lecz nie tylko południe naszego Kontynentu tonie w problemach fiskalnych.
Wczoraj doniesiono, że agencja Moody’s obniżyła rating zadłużenia Irlandii z Baa3 do Ba1, czyli do poziomu śmieciowego. Tydzień wcześniej w tym „klubie” znalazła się Portugalia.
Wzrost kursu szwajcarskiej waluty oznacza ucieczkę do aktywów uważanych za bezpieczne. Na europejskim zamieszaniu zyskuje też złoto, którego cena od początku lipca wzrosła o 90 dolarów na uncji, czyli o 6 proc. Dziś przed południem notowania tego kruszcu zbliżyły się do historycznego rekordu. Odbicie miało również miejsce na srebrze, które zyskało w tym czasie jeszcze więcej, bo około 10 proc.
Wzrostom cen złota i srebra sprzyjają również inne czynniki.
W pierwszej kolejności należy wskazać na rosnące ceny w Chinach – inflacja osiągnęła trzyletnie maksimum i wyniosła 6,4 proc., pomimo pięciu podwyżek stóp procentowych, jakich dokonał Ludowy Bank Chin licząc od października zeszłego roku. Dowodzi to tezy, że łatwiej wywołać inflację, niż ją zastopować. Chińczycy mają dziś skromne możliwości ochrony oszczędności, gdyż tamtejszy rynek nieruchomości jest już mocno przegrzany. Pozostają więc inwestycje w inne trwałe dobra, w tym w metale szlachetne. Przewiduje się, że wkrótce pierwsze miejsce w zakupach złota w postaci fizycznej będzie należeć do Chin, nie jak dotychczas do Indii. W minionej dekadzie odnotowano dwucyfrowe przerosty zakupów złota przez Chińczyków, w tym roku spodziewany jest wzrost o 10-15 proc. Biorąc pod uwagę powyższe czynniki a także pogarszającą się sytuację ekonomiczną w USA, głównie rosnący kryzys zadłużenia, można się spodziewać dalszych wzrostów cen aktywów określanych potocznie mianem „bezpiecznej przystani”. Przekroczenie poziomu ceny 1600 dolarów za uncję złota stało się realne, i to w nieodległej przyszłości. Później mogą mieć miejsce dalsze wzrosty notowań tego kruszcu, nawet do 2000 dolarów w przyszłym roku.
Źródło: Investors TFI