Ale warto też podkreślić, że nasza giełda nie rosła „solo”. Ochoty na akcje nabrali też inwestorzy w USA, gdzie indeksy zyskują od początku notowań, wzrostem kończą sesje parkiety europejskie, a nasz region zyskuje w szczególności – węgierski BUX wzrósł o 2,0 proc.
U nas obroty spółkami WIG20 – na nich koncentrowała się uwaga inwestorów – sięgnęły prawie 1,5 mld PLN. Ponad 600 mln PLN przypadło na akcje PKO BP – dziś do obrotu weszły walory należące do pracowników banku. Część z nich rozstała się z papierami pracodawcy bez żalu już pierwszego dnia – widać to po wyraźnie zwiększonych obrotach. Na szczęście dla pracowników, na podaż z ich strony czekały już fundusze inwestycyjne, które bez widocznych problemów te akcje zbierały. W efekcie kurs banku spadł, lecz tylko o 0,5 proc. Sam indeks rósł głównie dzięki Telekomunikacji (plus 3,9 proc.) i KGHM (3,1 proc.). Powody do zadowolenia mają też udziałowcy Biotonu, którego kurs wzrósł o 6,5 proc. – to już 50 proc. powyżej kursu z września tego roku.
WIG20 po dzisiejszej sesji zbliżył się do 3200 pkt – poziomu, którego nie udało się trwale sforsować od lipca tego roku. Być może impet z jakim WIG20 uderza w tę barierę wystarczy, aby w końcu pokonać opór.
Na szerokim rynku wzrósł kurs 145 spółek, spadł 77. Zyskały wszystkie indeksy i subindeksy branżowe, jednak to WIG20 był dziś siłą pociągową. MIDWIG rósł znacznie wolniej (1,0 proc.), WIRR zyskał 1,6 proc. Akcje 26 spółek wzrosły o 5 proc. lub więcej, liderem okazał się Polnord (plus 24 proc.). Zawartość raportów kwartalnych ma coraz większy wpływ na wahania kursów w tych dniach – inwestorzy nagradzają spółki, które mogą pochwalić się przyrostem zysku (np. Amica zdrożała o 7 proc.), ale też bez żalu rozstają się z papierami firm, które zawiodły oczekiwania.
Na rynku walutowym złoty wciąż zyskuje. Kurs franka spadł po raz pierwszy od prawie pięciu lat poniżej 2,40 PLN, euro kosztuje niecałe 3,83 PLN, dolar tylko 3,01 PLN. Dziś brakowało informacji, które mogłyby fundamentalnie wpłynąć na notowania naszej waluty, ale najwyraźniej inwestorzy nie potrzebują pretekstu. Kupują złotego wraz z innymi walutami regionu. W przypadku Polski można mówić o oczekiwaniach na lepszą sytuację finansów publicznych oraz ożywienia związanego z inwestycjami (dzisiejszy raport Komisji Europejskiej mówi nawet o czekającym nas boomie inwestycyjnym). Ale to wszystko tylko preteksty – razem ze złotym umacnia się też forint, choć kondycji Węgier i Polski nie ma nawet sensu porównywać.