Licząc od czerwcowych dołków WIG20 podniósł się już o 20 proc., a dziś naruszył poziom 3 tys. punktów. Niewielu obserwatorów rynku zakładało realizację takiego scenariusza, ale przecież urok rynku tkwi właśnie w jego nieprzewidywalności. W ostatnich dniach coraz większą popularność zyskuje teoria, według której wzrost na rynku akcji determinowany jest przez graczy z rynku terminowego. Faktycznie w ostatnich dniach otworzono sporo nowych pozycji na kontraktach na WIG20, a dopiero po nich przyszła fala zakupów akcji, które podciągnęły indeks. Faktycznie popyt koncentruje się na tych spółkach, które mają największy wpływ na WIG20. Gdyby wzrost miał taki właśnie spekulacyjno-manipulacyjny charakter, bardzo trudno byłoby przewidzieć moment jego zakończenia. Można natomiast przewidzieć, że będzie to zakończenie nagłe – inwestorzy, którzy być może stoją za takimi ruchami, będą musieli zamknąć lub odwrócić pozycje na rynku terminowym, co będzie natychmiast zauważalne, a później sprzedać akcje, które tak odważnie kupowali w ostatnich dniach. Ponieważ “wszyscy” znają zamiary rozgrywających, zadanie wydaje się praktycznie niewykonalne.
Problem w tym, że ta teoria wcale nie musi okazać się prawdziwa. Warto zwrócić uwagę, że jeśli rynek jest podnoszony w sposób sztuczny, to natychmiast powinniśmy zobaczyć reakcję podaży. W końcu istnieje jakaś świadomość, że ten wzrost nie byłby “prawdziwy”. Tymczasem w miarę wzrostu wartości indeksów widzimy także wzrost wartości obrotów – w akcje pompowane są coraz większe pieniądze, a podaż jakoś nie może albo nie chce tego wykorzystać. Ktoś może się zgodzić ze spiskową teorią dziejów, ale udział w niej musiałyby mieć fundusze inwestycyjne i emerytalne. Ktoś inny powie jednak, że wzrost na giełdzie trwa tak długo, jak długo pieniądze płyną na rynek i nic ponadto.
W piątek obroty akcjami z WIG20 zbliżyły się już do miliarda złotych, a to całkiem poważna wartość, uwiarygadniająca ruch w górę. 450 mln PLN przypadło na KGHM i PKN Orlen, którym obok dużego udziału w indeksie, sprzyja wzrost cen surowców na świecie. Dobrze spisały się też banki (Pekao o 3,8 proc. w górę). Rekordowo wysoką cenę (101 PLN) zanotowały papiery TVN. Tylko akcjonariusze Prokomu i Biotonu (znowu) mogą mieć zawiedzione miny po dzisiejszej sesji. Producent insuliny stracił dziś kolejne 2,7 proc.
Na szerokim rynku na jedną taniejącą spółkę przypadły dwie drożejące (średnio o 2,3 proc.), na czym skorzystały wszystkie indeksy z wyjątkiem branżowego WIG-Info. Wolniej rosną jednak papiery małych i średnich spółek (WIRR i MIDWIG zyskały po ok. 1 proc.). To jeszcze nie ten czas, w którym małe odważne przedsięwzięcia są doceniane przez rynek. Zwróćmy jednak uwagę na dużą liczbę małych spółek z branży budowlanej w czołówce rosnących papierów – na dziesięć najbardziej drożejących firm, aż pięć jest właśnie z tego sektora. Wśród spółek taniejących tylko w trzech przypadkach (Bioton, Prokom i Lubawa) wartość transakcji przekroczyła milion złotych. Sprzedający nie zamierzają pozbywać się akcji za bezcen.
Teoria o impulsie wzrostowym pochodzącym z rynku terminowego zyskuje na znaczeniu, kiedy spojrzy się na rynki zagraniczne. Europa kończy dzień małymi spadkami, od zniżek zaczęły się też notowania w USA. Raport z amerykańskiego rynku pracy okazał się gorszy od oczekiwań, co tylko na chwilę poprawiło nastroje (oddala się perspektywa podniesienia stóp w USA), ale powoli pojawia się świadomość, że gorsze dane oznaczają spowolnienie gospodarcze. A to jest dla akcji znacznie groźniejsze niż wysokość stóp.
Na rynku walutowym dane z USA osłabiły dolara, za którego płacono po południu 3,14 PLN. Cena euro (4,02 PLN) nie zmieniła się, frank podrożał do 2,57 PLN.