Coraz więcej polskich firm zdaję sobie z tego sprawę. Do 20 lipca 2007 liczba tegorocznych debiutantów na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych wynosiła już 37 spółek. Optymiści szacują, że do końca roku na parkiecie pojawi się 100 nowych podmiotów. Bardziej ostrożni mówią natomiast o 65 – 70 debiutantach. Nawet ta ostrożna wersja pokazuje, jak wiele firm chciałoby wkroczyć na parkiet. Oczywiście taka liczba debiutantów wiązałaby się z ustanowieniem nowego rekordu na GPW.
Jak wyglądały debiuty w 10 poprzednich latach pokazuje poniższa tabela.
W roku 2007 zadebiutowało już 38 spółek, a do końca lipca ma być ich 41. Już taka ilość jest imponująca, jeżeli spojrzeć na inne rynki Europy – daje bowiem Warszawie 5. miejsce pod względem liczby nowych spółek. Pierwszy oczywiście jest Londyn z 576 nowymi podmiotami na parkiecie. Jeżeli natomiast spojrzymy tylko na giełdy Europy Środkowej, Polska jest niekwestionowanym liderem. Dość powiedzieć, że na giełdach w Budapeszcie, Lublianie, Pradze, Bratysławie i Wiedniu zadebiutowało w 2006 łącznie zaledwie 18 spółek.
Skąd taka dysproporcja? Debiut na giełdzie to dla każdej firmy istotny krok w rozwoju stawiający spółkę na zupełnie innym poziomie funkcjonowania. Daje dostęp do nowych źródeł kapitału i szerokiego grona inwestorów, wzmacnia wiarygodność i wymusza skierowanie firmy na rozwój a nie trwanie. Równie istotny jest także szybki zysk z emisji nowych akcji. Dlatego olbrzymi wpływ na decyzje o wejściu na giełdę ma otoczenie makroekonomiczne. W okresie hossy emisja papierów w ofercie publicznej potrafi dać duży zastrzyk gotówki na realizacje celów firmy i pomóc w dalszym rozwoju. Inwestorzy są wówczas o wiele bardziej skorzy do inwestowania w debiutanta. Bessa a nawet okres dłuższej konsolidacji sprawia, że natychmiast zwiększa się awersja do ryzyka, a pieniądze graczy lądują w znanych już podmiotach. Rok 2006 i jak dotąd 2007 w Polsce to dobry, a nawet bardzo dobry moment do wejścia na parkiet i dlatego tak wiele podmiotów decyduje się na ten krok. Przypomnijmy, że w 2006 roku WIG zyskał 41,60%, WIG20 23,75%, a nieistniejące już MIDWIG 69,10% i WIRR 132,42%. Taką koniunkturę powinny wykorzystywać spółki małe i średnie, którym w innych okolicznościach trudno byłoby zebrać pieniądze z parkietu. O tym, że jest tak w rzeczywistości, przekonuje analiza debiutów w ubiegłym roku według wartości emisji. Zdecydowana większość ofert (18) to emisje nie przekraczające 50 mln zł. 12 kolejnych nie przekroczyło 150 mln. Mieliśmy tylko 2 oferty przekraczające 500 mln zł. Również w 2007 r. nie ma megaofert i jak na razie nie zapowiada się na ich wysyp.
Nieco myląca może być tutaj oferta Immoeastu o wartości 10,7 mld zł, ale pamiętać trzeba, że do objęcia przez polskich inwestorów przeznaczono z tego jedynie 463 mln. Bardzo prawdopodobne, że żadna z mających zadebiutować spółek nie przebije największych do tej pory ofert – 777 mln J.W. Construction i 1,06 mld LC Corp. Nie ma jednak powodu, by dziwić się zarządom mniejszych podmiotów, że mierzą siły na zamiary i nie spieszą się z debiutami. Wystarczy spojrzeć, ile pieniędzy z parkietu „podniosły” tylko trzy spółki debiutujące w jednym tygodniu na GPW (od 16 do 20 lipca). Zaczęło się od poniedziałkowego mocnego wejścia Petrol Invest. Akcje spółki Ryszarda Krauzego podrożały z 229 zł podczas zapisów do 590 zł, czyli o 159,9%! W czwartek 19 lipca papiery debiutującej spółki Mercor (producent systemów przeciwpożarowych) zdrożały o 36,59% w stosunku do ceny emisyjnej. Na zakończenie tygodnia bardzo udany (na zamknięciu wzrost o 21,05%) start odnotowała budowlana spółka PA Nova. Z pewnością trudno będzie pobić wynik debiutu Petrol Invest, ale jeśli spojrzymy do tabeli najlepszych debiutów od 2000 r. – jest to możliwe.
Osobny temat stanowi zwiększająca się liczba debiutów spółek spoza Polski. W 2006 r. w Warszawie zadebiutowało sześć zagranicznych spółek, w 2007 jak na razie już cztery. Z pewnością to jeszcze nie koniec zagranicznych debiutów w 2007 r. Kolejnym, 38. debiutantem w 2007 r. będzie bowiem estoński producent bielizny Silwano Fashion Group. Wejście na parkiet zapowiadają min. deweloper z Ukrainy XXI Century Investments i estońska PTA Group. Zdaniem Ludwika Sobolewskiego, Prezesa GPW, do końca 2007 roku na warszawskim parkiecie będzie notowanych już 20 firm zza granicy. Na razie takich spółek jest 16. Jednak trudno stwierdzić, że na ich akcjach można zbijać kokosy, mimo że sam dzień debiutu przynosi wzrost cen w stosunku do ceny emisyjnej. Ale już średnia stopa zwrotu z trzymiesięcznej inwestycji w akcje zagranicznych podmiotów to jedynie 8%. Jeżeli przyjrzeć się tegorocznym zagranicznym debiutantom, sytuacja jest jeszcze słabsza. Akcje ostatniego jak na razie debiutanta – Orco Property Group, zdążyły już stanieć z 480 zł w dniu debiutu do 430 zł. Sytuacja pozostałych jest niewiele lepsza: Immoeast stracił w ostatnim miesiącu prawie 7%, ACE ponad 4%, a pierwszy z zagranicznych debiutantów w 2007 r., austriacki deweloper Warimpex, zdążył już stracić w ciągu 3 miesięcy 21%, mimo że dzień debiutu zamknął zwyżką o 37,8%. Z cała pewnością generalnie trudno liczyć na olśniewające debiuty spółek zagranicznych, ale też trudno dziwić się takiej sytuacji. Polska gospodarka rozwija się w dobrym tempie i inwestorzy liczą na to, że polskie spółki potrafią na tym skorzystać. Dlatego realną szansę na dobry debiut i utrzymanie pozycji mają tylko takie zagraniczne podmioty, które inwestują w naszym kraju bądź też mają bardzo rozpoznawalną markę.
Jakie perspektywy co do nowych IPO rysują się do końca roku? Rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego, Łukasz Dajnowicz, poinformował, że w KNF toczą się obecnie postępowania w sprawie zatwierdzenia 33 prospektów IPO (Initial Public Offering, tj. pierwsze oferty publiczne). Nie wszystkie jednak muszą trafić na parkiet już w tym roku. Z pewnością możemy spodziewać się jeszcze kilkunastu niezłych debiutów w roku 2007. Jeszcze w sierpniu z ofertą przekraczającą 100 mln zł netto wystartuje PPH Bomi, nawet 200 mln zł sięgnąć może oferta Vobisu. Bardzo ciekawie zapowiadają się także debiuty spółek z grupy Asseco – Asseco Romania i Asseco Czech Republic. Na giełdzie ma się pojawić również Zremb i Konsorcjum Stali, jeden z największych dystrybutorów stali w Polsce. ITI zamierza wprowadzić na giełdę w ostatnim kwartale swoją spółkę Multikino. Biorąc pod uwagę, że inwestorzy entuzjastycznie reagują na projekty Ryszarda Krauzego bardzo udanym debiutem mogłoby być wejście na parkiet Beskidzkiego Domu Maklerskiego, w którym Prokom zamierza przejąć większość udziałów. Tylko Skarb Państwa z dziwnych powodów nie zamierza zarobić na dobrym momencie do przeprowadzenia prywatyzacji poprzez giełdę. Jedyne, na co można liczyć w tym roku, to Zakłady Azotowe Tarnów, Sklejka Pisz i grupa energetyczna Centrum. Z pewnością nie jest to oferta powalająca na kolana.
W zgodnej ocenie analityków druga połowa bieżącego roku przyniesie jednak spadek debiutów. Spodziewane we wrześniu ochłodzenie na rynku kapitałowym, którego pierwsze symptomy możemy obserwować już obecnie, może zniechęcić do debiutów. Wszystko zależy jednak od skali korekty. W sytuacji, gdy jest ona niewielka i nie ma podstaw do zakładania, że potrwa długo, może nawet pomóc debiutantowi. Inwestorzy nie mający wówczas szansy na zarabianie na rynku wtórnym bardzo często bardzo angażują się w oferty na rynku pierwotnym. Ale mocniejsza korekta i spadek indeksów o kilka procent mogą jednak odstraszać zarządy firm od wchodzenia w takim okresie na giełdę. Wbrew pozorom dla niektórych spółek może się to okazać korzystne. Oszołomieni potencjalnymi zyskami z emisji akcji niektórzy zarządzający firmami zdają się zapominać, że wejście na giełdę powinno nastąpić w momencie uzyskania odpowiedniej pozycji na rynku. W przeciwnym wypadku nawet po udanym debiucie może okazać się, że wartość papierów spółki zaczyna gwałtownie spadać. Odzyskanie pozycji bez spektakularnych powodów może być później bardzo trudne.