Indeksy w USA były właściwie od początku sesji skazane na wzrosty, bo do serii przejęć, o których poinformowano w czasie przedłużonego weekendu doszła jeszcze informacja o możliwym przejęciu ABN Amro przez Royal Bank of Scotland. I rzeczywiście indeksy na początku sesji całkiem przyzwoicie rosły. Pomagały im częściowo dane makro. Okazało się, że całkiem nieoczekiwanie (dla mnie nieoczekiwanie) wzrósł, mocniej niż prognozowano, kwietniowy indeks zaufania konsumentów publikowany przez Conference Board. To może trochę dziwić, bo świadczy o tym, że Amerykanie lekceważą spowolnienie gospodarcze, bardzo drogą benzynę i taniejące domy, a wpatrują się jedynie w akcje. Potwierdził tę tezę indeks optymizmu inwestorów UBS/Gallup – wzrósł o 20 pkt. (do 95 pkt.) do poziomu najwyższego od stycznia tego roku. Zlekceważono zupełnie opublikowany przed rozpoczęciem sesji indeks S&P/Case-Shiller, z którego wynikało, że ceny domów spadły w USA w pierwszym kwartale o 1,4 procenta, czyli najwięcej od 16 lat. Rok temu w pierwszym kwartale ceny wzrosły o 11,5 proc.
Po publikacji danych dolar, który przedtem całkiem wyraźnie tracił zaczął się wzmacniać. Kurs EUR/USD zakończył dzień na poziomie poniedziałkowego zamknięcia. Takie zachowanie rynku walutowego ograniczyło zmienność na rynku surowców. Ceny miedzi i złota zmieniły się jedynie nieznacznie. Jednak ropa staniała aż o 3,2 procenta. Mówi się, że zaczynają rosnąć zapasy tego surowca, a poza tym zakończył się strajk w Nigerii, a USA rozpoczęły rozmowy z Iranem. To rzeczywiście były preteksty wymuszające spadek ceny, ale głównym powodem przeceny była frustracja wynikająca z tego, że bykom od dłuższego czasu nie udaje się przełamać poziomu 66 USD za baryłkę.
Dane makro i przejęcia pomagały akcjom, ale spadek ceny ropy pomagając szerokiemu rynkowi szkodził jednak sektorowi paliwowemu. Poza tym gracze dowiedzieli się, że Chiny od środy podnoszą podatek od obrotu akcjami z 0,1 do 0,3 procenta. To nie ma najmniejszego znaczenia dla rynku amerykańskiego, ale jednak oczekiwanie na ewentualny spadek indeksów w Chinach i reakcję pozostałych giełd azjatyckich oraz europejskich mogło trochę psuć nastroje. Należy wątpić, żeby taki podatek miał duży, negatywny wpływ na tak euforycznie rosnący rynek, ale widać, że rząd chiński zaczyna chłodzić giełdę, a to właśnie może rzeczywiście w końcu przekłuć chińską bańkę.
Wydaje się, że do takich samych wniosków doszli Amerykanie, bo handel w ostatniej godzinie sesji prowadzony był pod dyktando byków. Najlepiej zachował się NASDAQ, a zamknięcie na S&P 500 i DJIA można uznać za neutralne, ale w niczym nie zmienia to „byczego” obrazu rynku. W samych Chinach indeksy (zarówno indeks akcji typu B, czyli wycenianych w walutach jak i indeks Shanghai Composite) spadły – odpowiednio o 5 i 8,5 procent. Spadły też inne indeksy azjatyckie, ale gołym okiem widać było, że gracze nie bardzo przejmują się Chinami, bo spadki nie przekraczały jednego procenta. Również kontrakty na amerykańskie indeksy rano osuwały się, ale to wcale nie musi sygnalizować spadku na rynku kasowym. Jeśli nie będzie negatywnych impulsów z rynku amerykańskiego to chińskie spadki gracze zlekceważą.
Dzisiaj dwie publikacje skupią na sobie uwagę graczy na rynkach finansowych. ADP opublikuje swój raport o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym i co prawda ta prywatna firma nie zawsze publikuje dane, które się dwa dni później potwierdzają w oficjalnym raporcie, ale rynek jednak wyprzedzająco reaguje. Jeśli dane będą dobre i ilość zatrudnionych będzie większa od 100 tysięcy, a takie są prognozy, to dolar powinien zyskać, ale akcje mogą stracić, bo znowu wzrośnie rentowność obligacji. Na dwie godziny przed końcem sesji zostanie opublikowany protokół z ostatniego posiedzenia FOMC, ale nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby miał on duży wpływ na rynek. Wszyscy wiedzą, że FOMC na razie przyjęło postawę wyczekującą i nic nie mogło jej przed ostatnim posiedzeniem zmienić. Problem jednak w tym, że czasami gracze wyciągają jakieś zdanie lub nawet jego fragment i używają go jako pretekstu do wywołania pożądanego ruchu, więc ta publikacja zawsze może być źródłem zmian na rynkach.
Wzrost po leniwym handlu
W Polsce wtorek rynek walutowy rozpoczął osłabieniem złotego, ale rosnący kurs EUR/USD ten ruch zahamował. Złoty zaczął umacniać się do dolara, ale nadal tracił do euro. Po publikacji danych makro w USA na rynku walutowym nastąpił szybki zwrot na skutek którego złoty stracił, i to wyraźnie, do obu głównych walut. Nasza waluta kontynuuje krótkoterminowy trend ją osłabiający i nie widać na horyzoncie niczego, co mogłoby ten trend szybko zmienić.
GPW zachowała się rano podobnie jak inne rynki europejskie. Indeksy lekko spadały, a skalę spadku ograniczał wzrost kursu akcji KGHM. Niepewne nastroje panujące na innych giełdach doprowadziły do osuwania się kursów akcji, ale przed południem indeksy wróciły do poziomu poniedziałkowego zamknięcia (też pod wpływem innych indeksów europejskich). Dobry początek sesji w USA pozwolił na kilkunastominutową akcję, dzięki której udało się wypracować wzrosty indeksów. Cała sesja była jednak bardzo leniwa, a końcówka nie ma najmniejszego znaczenia prognostycznego.
Dzisiaj Rada Polityki Pieniężnej ogłosi komunikat po swoim dwudniowym posiedzeniu, ale wszyscy wiemy, że stopy nie ulegną zmianie. Język komunikatu też zapewne się nie zmieni, chociaż uważam za bardzo prawdopodobne, że członkowie Rady wykażą jeszcze większe zaniepokojenie tym, co dzieje się na rynku pracy. Strajki się rozszerzają, a wzrost płac będzie napędzał inflację. Wątpię jednak, żeby takie ostrzeżenie miało większy wpływ na rynek akcji. Nie można jednak wykluczyć, że osłabi złotego.
GPW nie dostała bardzo pozytywnego impulsu z giełd amerykańskich i bardzo wątpię, żeby pomagały jej zachowanie giełd europejskich. Szkodzić tez powinien wczorajszy spadek ceny ropy. Mówi się, że spory wpływ na rynek może mieć decyzja WZA KGHM o wysokości dywidendy. W projekcie jest 7 złotych na akcję, ale rynek liczy na dużo więcej. Nie jest to wcale takie pewne, bo co prawda budżetowi pieniądze z dywidendy bardzo by się przydały, ale spółka ma chrapkę na ZE PAK, a niechętnie zaciągałaby kredyty. Poza tym nie jest powiedziane, że WZA decyzje podejmie w czasie sesji.
Chiński impuls na początku sesji może nasze akcje przecenić (pomagać niedźwiedziom może sektor paliowy – ropa wczoraj mocno staniała), ale jeśli w Eurolandzie rynki będą się zachowywały relatywnie spokojnie (powinny) to i u nas gracze się uspokoją. Wydaje się, że czeka nas znowu nudna, lekko spadkowa sesja, a decyzja o kierunku indeksów nastąpi po publikacji danych o rynku pracy w USA (o 14.15). Nie widzę w rynku chęci do dynamicznego wzrostu cen akcji dużych spółek.