Konkurencja na rynku finansowym szybko doprowadziła do redukcji cen za podstawowe usługi bankowe. Gdzie nie spojrzeć, tam ceny dość szybko spadają lub przynajmniej nie rosną. Oczywiście nie wszystkie i nie w sposób równomierny. Faktem jest jednak, że można znaleźć już sporo bezpłatnych kont osobistych, czy kart kredytowych. Marże na kredytach hipotecznych są bardzo niskie. Jednak to tylko jedna strona medalu. Druga to niepohamowana inwencja banków we wprowadzaniu ukrytych opłat.Ileż to razy w różnych zestawieniach kont rachunek BPH występował jako jeden z najtańszych? Ile to razy karta kredytowa Nordea Banku wygrywała jako jedna z najniższym oprocentowaniem na rynku? Wszystko dzięki prostym sztuczkom – podzieleniu opłaty na kilka części. W ten sposób coraz więcej banków podaje cenę rachunku osobno, bez opłaty za kartę – chociaż bez niej, praktycznie nie da się go obsłużyć. Jeszcze częściej banki wprowadzają opłaty karne – chociażby za brak odpowiednich obrotów bezgotówkowych. Teraz przyszła moda na podwyższanie opłat za ubezpieczenie. W tym momencie zaczynają być one bardzo drogie – banki liczą na lenistwo klientów i to, że większość z nich machnie ręką. I mają rację tak właśnie się najczęściej stanie – a nawet jeśli ktoś zrezygnuje, to i tak zyski będą znacząco wyższe niż utrata kilku klientów. Biznes to biznes.
W tym samym praktycznie momencie o podwyżce dobrowolnej opłaty za ubezpieczenie kart poinformował MultiBank i Bank Millennium. W pierwszym przypadku bank podwyższył miesięczną opłatę za ubezpieczenie wkładu własnego w przypadku nieautoryzowanego użycia karty debetowej o 100% – z 1 do 2 zł. Millennium podwyższyło zaledwie o 25% – jednak jest to z prawie 3 do blisko 4 zł. Rocznie daje to już kwotę 48 zł. Ryzyko banku jest małe, a jak widać zarobek całkiem duży. Do tego trzeba dodać chociażby opłaty za alerty SMSowe i się okaże, że to całkiem ciekawe źródło przychodów. A do tego jeszcze posiadające tę przewagę, że klient wciąż wybiera karty na zasadzie opłaty za wydanie czy wysokości oprocentowania karty…
Dołączanie ubezpieczeń jest bardzo starym rozwiązaniem na rynku bankowym – dość przypomnieć o obowiązkowej swego czasu opłacie w wysokości 6,5 zł miesięcznie przy kartach Citi. W tym momencie jest trochę trudniej. Banki jednak potrafią zachęcać do nabywania ubezpieczeń. Tłumaczą, że w końcu to kilka złotych miesięcznie, a ma się spokojną głowę. Jednak w skali roku robi się już całkiem spora kwota, a ryzyko dla banku jest żadne praktycznie – bo co w sumie teraz znaczy równowartość 150 euro, od których ubezpiecza się klient? Pewnie dlatego MultiBank, zanim ogłosił podwyżkę, mocno promował te ubezpieczenie wśród klientów. Złotówka więcej – co za różnica w skali mikro. W skali makro to może być miesięcznie kilkadziesiąt tysięcy więcej, a do tego nie trzeba będzie podwyższać opłat za konto, etc.
Można się zatem spodziewać, że w dobie spadających opłat i prowizji, na rynku będzie przybywało gwiazdek, haczyków i różnych pułapek. W tym momencie otwarta droga do podwyższania opłat karnych. Na to klient w ogóle nie zwraca uwagi przy wyborze produktu – a potem zawsze można mu wytłumaczyć – nie czytał regulaminu i tabeli opłat i prowizji i to jego wina. No cóż. To raczej nieuchronne. Pozostaje mieć nadzieję, że tak jak na rynku są banki, które wychodzą z założenia, że jak najwięcej prostoty w zwykłych produktach, tak również w tym przypadku zastosują tę strategię.